wtorek, 30 września 2014

Rozdział 25. Jeden moment.



Minęły 4 miesiące. Co może się wydarzyć w ciągu 4 miesięcy? Nic albo wszystko. Dla Anki Szostakowskiej zmieniło się bardzo wiele. Ona i Paweł rozstali się definitywnie w pokojowych warunkach i zgodnie stwierdzili, że nie sensu tego dłużej ciągnąć. Ich związek wypalił się. Już dawno stał się fikcją. Anka i Paweł ustalili wspólnie, że synka będzie wychowywała ona sama, a Paweł będzie płacił alimenty na dziecko. Obiecała mu,  że nie będzie utrudniać kontaktów z ojcem. Mały Kuba powinien mieć tatusia ( przynajmniej częściowo).Tak więc Anka nie musiała się niczym martwić. Siedziała właśnie z Ulką, Darkiem i Blanką przy stole i paplała wesoło:
- Jestem za młoda na to aby być mamusią Boże! Jaki ja mam wielki brzuch! Będę nieco stukniętą mamusią. Zjadłabym... nie uwierzycie... ogórka kiszonego. Czy to normalny objaw? 
Dziecko miało przyjść na świat już za dwa miesiące i podekscytowana mama nie umiała myśleć o niczym innym niż o swoim maleństwu. Blanka parsknęła śmiechem. 
- Anka, ja się boję - wyznała zdenerwowana Ulka - Ty będziesz krzyczeć, a ja będę zmuszona trzymać cię za rękę. A może jednak... Urwała, widząc jakie mordercze spojrzenie rzuciła jej przyjaciółka. Umilkła. 
- Boże, co ci jest?! - wrzasnęła Blanka.
- Nie wiem co się dzieje! - gorączkowała się Ulka - Przecież miała termin dopiero za dwa miesiące więc...
Wyglądało na to, że dziecko bardzo chciało przyjść na świat już, zaraz w tym momencie. Anka została zawieziona do najbliższego szpitala przez Darka, który był po prostu kłębkiem nerwów, ale szczęśliwie nie udało mu się zabić po drodze przyszłej mamy i jej przyjaciółki ( Blanka została w domu).Darek czekał na korytarzu paląc jednego papierosa za drugim. Ten cały stresujący poród nie był na jego nerwy. Ulka nie zostawiła jednak przyjaciółki samej i przez cały czas trzymała ją za rękę. 
- Przyj! - krzyczała razem z nią. Jesteś dzielna, staruszko. Wszystko będzie dobrze - zapewniała ją dodając jej w ten sposób otuchy. 
Puściła rękę najlepszej przyjaciółki kiedy lekarz przyjmujący poród powiedział:
- Jeszcze trochę. Widać już główkę. 
Wtedy właśnie pojawił się Paweł. Ulka zadzwoniła po niego w samochodzie. Natychmiast odsunęła się, a  Paweł spojrzał na wykrzywioną bólem twarz dziewczyny, która była dla niego wszystkim. Dopiero teraz kiedy usiadł na brzegu jej łóżka i ścisnął ją mocno za rękę uświadomił to sobie z całą stanowczością. Anka krzyczała. Poród okazał się dla niej niełatwym przeżyciem. Po ostatnim nadludzkim wysiłku jaki się zdobyła zdopingowana przez Ulkę i Pawła, szpital rozdarł krzyk noworodka. Lekarz przeciął pępowinę i zabrał dziecko, które było wcześniakiem. Mimo tego okazało się, że wszystko jest z nim w porządku i godzinę później Anka mogła nareszcie zobaczyć swojego Kubusia. Uśmiechnęła się do niego przez łzy, które zalśniły nagle w jej ciepłych brązowych oczach. Paweł nie opuścił ukochanej przez cały czas. Sam miał mokre oczy chociaż był twardym facetem. Rozpromieniona Ulka pobiegła przekazać Darkowi, który ciągle czekał na korytarzu. radosną nowinę. Tymczasem Paweł pocalował Ankę spontanicznie bez zastanowienia w usta. Para została wyrwana z długiego namiętnego pocałunku przez płacz dziecka które zmieniło wszystko.Paweł wziął swojego syna na ręce i uśmiechnął się do swojej dziewczyny. 
- Jest podobny do ciebie - powiedziała Pawłowi Anka, nie odrywając od niego wzroku. 
- Ma twoje oczy - odszepnął Paweł. 
- Paweł, obiecaj mi... - zaczęła Anka.
- Ci... - położył palec na jej wargach - Już nigdy was nie zostawię. Nigdy.

czwartek, 25 września 2014

Rozdział 24. Pierwszy dzwonek.


Piosenka umilająca czytanie : )Wiem, że raczej nie pasuje do rozdziału, ale jest mega : )  Jak się skończy, włączcie jeszcze raz.Słucham jej przez cały czas ; ) Wiem również, że główną  bohaterką mojego opowiadania jest Anka Szostakowska, ale tym razem postanowiłam napisać coś  o Blance. Przepraszam was, kochani... Naprawdę! Zdaję sobie sprawę z tego, że strasznie zaniedbałam tego bloga, ale obiecuję teraz regularnie coś pisać i wstawiać. No to pozostaje mi tylko życzyć, mam nadzieję, miłej lektury!!! : )  Szczerze mówiąc, jestem bardzo ciekawa waszych opinii dotyczących tego rozdziału. Walcie prosto z mostu : ) Chcę znać wasze szczere opinie i czekam na wasze komentarze! A tak z innej beczki to kto się wybiera na "Miasto 44" ? : ) Pamiętajcie : byle do piątku : ) Ciekawe jak Blanka wyglądałaby w różowych włosach. W serialu oglądaliśmy ją jako blondynkę : ) Nie wiem kiedy ukaże się następny rozdział. To zależy od liczby komentarzy, które motywują mnie zawsze do działąnia i szybkiego wstawiania rozdziałów.


Rozdział 24. 
Pierwszy dzwonek. 


Ósma piętnaście. Już dawno było po pierwszym w tym roku szkolnym dzwonku. Za zamkniętymi drzwiami klasa maturalna miała pierwszą w tym roku szkolnym lekcję czyli niezbyt lubianą matematykę. Nienaturalna cisza i pustka wypełniała liceum jakiegoś dawno zapomnianego patrona. Już niedługo miało się to zmienić. Za pół godziny miała się skończyć pierwsza lekcja, a uczniowie, jak zwykle, powinni się pośpiesznie wysypać z klas aby wypełnić ogromny budynek nieludzkim hałasem.Blanka miała chandrę - gigant. Nie mogła się zdecydować na to aby wejść do klasy. Pamiętała dzień, w którym zaczynała uczęszczać do swojego starego liceum. Czuła się w nim obco i nieprzyjemnie. Wiadomo. Nowa szkoła. Nowa klasa. Nowi nauczyciele. Oczywiście znalazła w niej paczkę oddanych, niezastąpionych przyjaciółek, które pomogły jej oswoić się z nowym miejscem oraz szkolnymi niepowodzeniami. No, ale kto jej zagwarantuje, że w tej szkole będzie tak samo? A co jeśli nikt jej nie polubi? W jej nowej klasie wszyscy się znają, a ona nie zna nikogo. Blanka czuła się tak samo jak tamtego dnia czyli jak mała, bezbronna dziewczynka. Siedziała na schodach obok drzwi do sali matematycznej i wciąż nie mogła się zdecydować na to aby wejść do klasy. Musiała to zrobić, ale nie była w stanie.I kiedy tak żuła gumę i postanowiła, że przeczeka gdzieś te 20 minut matmy, które jej zostało, usłyszała za sobą czyiś głos. Dziewczyna zerwała się na równe nogi, porwała swój plecak wypełniony książkami i zeszytami i już miała wejść do klasy kiedy głos zawołał:
- Chwileczkę, moja panno. Dlaczego nie jesteś w klasie? 
Właścicielka głosu okazała się kobietą. Była gruba i nieciekawa. To wszystko co dało się o niej powiedzieć. Blanka już otwierała usta, ale kobieta odezwała się pierwsza ostrym nieprzyjemnym tonem:
- Marsz do klasy!
Odczekała aż Blanka otworzy drzwi klasy i odeszła. A tymczasem Blanka weszła do pomieszczenia i zamknęła za sobą drzwi. Odetchnęła z ulgą. Oczywiście jej nagłe wejście nie zostało niezauważone przez uczniów, którzy oderwali głowy od tablicy i wlepili w nią swoje ciekawskie oczy, ale starszy siwy, niegroźny mężczyzna zdawał się go nie zauważać. Nadal kreślił kredą jakieś niezrozumiałe obliczenia na tablicy i namiętnie tłumaczył coś znudzonym, niezbyt zaciekawionym uczniom. Blanka usiadła w ostatniej, wolnej ławce i wypakowała z plecaka książkę do matmy, piórnik oraz różowy zeszyt z napisem " I love you" na okładce, starając się nie robić zbyt wiele hałasu. Wepchnęła słuchawki w uszy i oparła głowę na ręce. "Jeszcze tylko 20 minut - myślała ponuro - Boże jak mi się chce spać!"Nie wiedząc jak i kiedy, odpłynęła w sen. Śniło jej się morze. Jeszcze niedawno mogła wsłuchiwać  się w jego szum. Była wolna.Gdzie się podziały te beztroskie, niekończące się wakacje? Cudownie było stać na brzegu i pozwalać falom morskim obmywać stopy, czuć chłodny wiatr 
Bałtyku we włosach a potem wskakiwać do wody i pływać, pływać, pływać...Boże! Ta cała Anka Szostakowska krzyczy coś do niej, wymachując rękami i żywo gestykulując. Niech się odczepi. A poza tym jej słoa i tak zagłusza wiatr. Chwileczkę. To wcale nie wiatr i nie Anka Szostakowska... "Gdzie ja jestem? - pomyślała Blanka - O Boże! Musiałam przysnąć."Istotnie. Zasnęła. Wszyscy się na nią gapili. Na ich twarzach malowało się rozbawienie i coś jeszcze. Czyżby to była sympatia? Zanim zdążyła się nad tym zastanowić nauczyciel matematyki powiedział coś cichym, jadowitym głosem. Klasa natychmiast umilkła. Ucichły szepty, ludzie przestali się śmiać. Utkwili posłusznie oczy w swoim nauczycielu, który nie musiał nawet podnosić głosu aby w klasie zapanowała cisza. Nie był z tych, którzy dają sobie w kaszę dmuchać, a to się czuło. 
- Może panna... - zaczął.
- Blanka - podpowiedziała mu wyraźnie przestraszona i skruszona Blanka. Sama nie rozpoznała swojego głosu. Zabrzmiał słabo i nienaturalnie.
- Wstań jak do ciebie mówię - cichy i spokojny głos nauczyciela ociekał jadem - Nazwisko! - wrzasnął i uderzył pięścią w swoje biurko aż wszyscy podskoczyli. 
- Nowakowska. * 
- Wstań, dziewczyno! - wrzasnął matematyk. 
Blanka wzdrygnęła się, słysząc ten władczy ton, ale posłusznie wstała. 
- Jak ty wyglądasz? 
Blankę zatkało. Co za stary, obleśny dziad! Co go to obchodzi? Ma 18 - naście lat i to jej sprawa jak wygląda. I co? Może  zaraz każe jej stanąć w kącie? OK! Spóźniła się na tę jego głupią lekcję i zasnęła w środku jego wykładu, ale co go to obchodzi jak wygląda? Cała klasa ponownie utkwiła wzrok w dziewczynie, która miała na sobie poszarpane, podziurawione jeansy i bluzkę odsłaniającą płaski brzuch. Prawdziwą sensację wzbudziły jednak jej różowe włosy. Blanka już od dawna marzyła o tym aby zmienić kolor  swoich włosów i  w te wakacje to marzenie nareszcie się spełniło. Już otworzyła usta żeby powiedzieć temu facetowi co o nim myśli , a nie był to nic miłego, kiedy nauczyciel odezwał się pierwszy:
- Po lekcji zgłosisz się do dyrektorki. Brak mi już cierpliwości moja panno. Niedosyć że
się spóźniłaś to jeszcze śpisz na mojej lekcji. Przychodzisz do szkoły rozebrana i... te twoje włosy. - w tym miejscu nauczyciel wzdrygnął się. 
Zapadła mrożąca krew w żyłach cisza. Z niemal każdego miejsca w klasie trafiały ją współczujące spojrzenia. Kilka osób wpatrywało się z napięciem w nauczyciela w oczekiwaniu na wybuch. 
- A teraz nasza klasowa piękność przyjdzie do tablicy. 
Blance nawet do głowy nie przyszło aby go nie posłuchać. Wstała i ruszyła do tablicy wolnym chwiejnym krokiem. Potknęła się o czyiś plecak i przewróciła się. Klasa wybuchnęła śmiechem. Blanka podniosła się z podłogi i podeszła do tablicy. 
"Ja pierdolę! - pomyślała - Tylko mnie coś takiego mogło się przytrafić."
- Ile mam czekać? Wylicz mi to zadanie, dziewczyno! - matematyk wyglądał na wyprowadzonego z równowagi.
Blanka chwyciła w drżącą dłoń kredę ale nie potrafiła obliczyć tego zadania. Nauczyciel uśmiechał się złośliwie. 
- Siadaj. Jedynka. - rzucił krótko.
Blanka posłała mu mściwe spojrzenie, ale on w ogóle się tym nie przejął. Dzwonek, który zabrzmiał wkrótce jeszcze nigdy nie okazał się dla niej takim wybawieniem. Pozbierała szybko swoje rzeczy i wybiegła z klasy. 

niedziela, 21 września 2014

Informacja.

Cześć : ) Przede wszystkim chciałabym was przeprosić za zaległości jakie narobiłam sobie na waszych blogach.To karygodne i nigdy więcej się nie powtórzy! Ale chciałabym was również poprosić o wsparcie. Jeśli uważacie, że powinnam nadal pisać i dodawać kolejne rozdziały napiszcie mi o tym pod tą notką. Chciałabym zobaczyć ilu was jest i czy mam dla kogo pisać : ) Kochani, nie mam weny. Nic na to nie poradzę. Gdyby Polsat zdecydował się na kontynuację tego wspaniałego serialu jakim był serial "To nie koniec świata" moja wena na pewno by do mnie wróciła, ale niestety... Raczej się nie zanosi żeby kiedykolwiek doczekaliśmy się kontynuacji. Nie mam weny i nie mam pojęcia czy jest sens aby pisać dalej. A wy jak uważacie? Mam kontynuować to opowiadanie? Czekam na wasze wsparcie i wszystkie wasze opinie. Buziaki!