czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 3. Facet z wielkim bukietem czerwonych róż.

Kilka dni później nic nie wskazywało na to żeby stosunki Anki i Blanki się poprawiły. Pogorszyły się raczej. Obie panie zaczynały dzień od kłótni. Robiły sobie nawzajem złośliwości i nie mogły się powstrzymać żeby nie obrzucać się wyzwiskami. Ulka i Darek mieli serdecznie dosyć tej sytuacji. Cała czwórka zasiadła właśnie do kolacji. Blanka miała na sobie bluzę i sprane dżinsy. Anka natomiast założyła dzisiaj sukienkę w kwiatki i szpilki. Miała dosyć odważny makijaż i rozpuszczone włosy. Paznokcie pomalowała na różowo. Wyglądała bardzo  ładnie.
" Boże! Jakie ona ma nogi!" - pomyślała ze szczerym podziwem Blanka.
- Anka, ty nic nie jesz? - zapytała Ula, która zdążyła już sobie nałożyć mnóstwo jedzenia na talerz - Nałożyć ci ziemniaków?
- Nie, dziękuję - odpowiedziała Anka - Dziennikarki muszą dbać o linię.
- Popieram - wyraziła swój pogląd Blanka - To dobrze, że chcesz schudnąć. Osoby otyłe są zakompleksione i zmęczone życiem. Mam nadzieję, że uda ci się zrzucić tych kilka zbędnych kilogramów.
- Może nalać ci kompotu, Anka? - Ulka natychmiast wkroczyła z mediacją
- Nie, dziękuję. Nie chcę żeby kompot znalazł się na mojej głowie.
- Piękną mamy dziś pogodę - Ulka starała się naprawić jakoś sytuację - Jest tak słonecznie i wakacyjnie. Prawda, Dareczku?
- Tak, pszczoła, ptaszki śpiewają, słonko świeci, pszczoły latają i nie chce się kiwnąć palcem.
- A ty, Anka, nic nie jesz - zatroszczyła się Blanka - Może jednak coś zjesz? Przecież ty się zagłodzisz na śmierć! Jakie pyszne są te ziemniaki, a jakie dobre jest to mięso! Pycha!
Anka rzuciła jej mordercze spojrzenie. Od kilku dni była na diecie.
- A właśnie, że zjem - nie wytrzymała w końcu - Nałóż mi, kochanie, tych ziemniaczków i może jeszcze tej sałatki. Możesz mi również nalać kompotu, skarbie.
Ale Aniu! Nie powinnaś być taka niekonsekwentna! Przepraszam cię. Nie powinnam cię zachęcać do jedzenia skoro się odchudzasz. Wszyscy powinniśmy ograniczyć niezdrowe i tłuste jedzenie żeby cię wesprzeć. W ogóle przydałoby ci się więcej ruchu na świeżym powietrzu. Wystrzegaj się również podjadania. Jeśli zastosujesz się do moich wskazówek, szybko zrzucisz niechciane kilogramy. To ja może naleję ci soku, dobrze? - Blanka wstała od stołu i wyciągnęła kartonik pomarańczowego soku z lodówki.
- Chętnie się napiję. Kochana jesteś.
Blanka nalała Ance soku i zajęła swoje miejsce. Uśmiechała się złośliwie. Anka postanowiła zetrzeć jej ten głupi uśmieszek z twarzy.
- A ja ostatnio wyczytałam w jakiejś gazecie - powiedziała Anka, patrząc Blance w oczy - że  dzieci wychowujące się bez ojca  nie mogą zaakceptować siebie. Mają mnóstwo kompleksów. Nie ufają nikomu i boją się odrzucenia. Mają problem ze znalezieniem partnera. Boją się, że...
- Anka! - krzyknęła Ula - Przestań!
Anka umilkła. Osiągnęła już to co zamierzała. Blanka przestała się uśmiechać, ale jeśli Anka spodziewała się, że Blanka nie przejmie się jej słowami to się pomyliła. Blanka zrobiła się cała czerwona i zaczęła podnosić się ze swojego miejsca.
- Blanka! - krzyknął Darek ostrzegawczo, ale jego córka po prostu go nie słyszała.
- Nienawidzę cię! - zawołała rozwścieczona.
Przez chwilę wszyscy pomyśleli, że stanie się coś o wiele gorszego, ale Blanka odepchnęła tylko Ulkę, która rzuciła się pocieszać swoją pasierbicę i opuściła  kuchnię, płacząc.
Ance zrobiło się bardzo głupio. Po kilku minutach odeszła od stołu. Miała już dosyć palących i pełnych wyrzutu spojrzeń swojej przyjaciółki oraz wymownego milczenia jej narzeczonego.



Anka nie mogła po prostu dłuzej wytrzymać w domu. Przebrała się w dres, związała włosy gumką i wybiegła na zewnątrz. Teraz szła przed siebie, z rękami wbitymi w kieszenie spodni, pogrążona w niewesołych myślach. Dręczyła  ją myśl o Blance. Czuła, że tym razem przesadziła. Ale nie tylko Blankę miała wciąż przed oczami.
"Co ja właściwie osiągnęłam?" - myślała ponuro, kopiąc jakiś kamień - Może jestem dziennikarką i ludzie rozpoznają mnie na ulicy, ale co z tego? Kobiety w moim wieku zdążyły już wyjść za mąż, a ja? Zwiałam sprzed ołtarza, apotem spotkałam na swej drodze pewnego przystojniaka z Warszawy, w którym natychmiast się zakochałam. Tylko, że ten przystojniak wykorzystał mnie i zdradził z pierwszą lepszą laską.A ja dla niego przeniosłam się do Warszawy, zmieniłam całe swoje dotychczasowe życie!
Anka była tak pochłonięta swoimi myślami, że nie zauważyła kogoś kogo pragnęła już nigdy nie spotkać, ale jednocześnie chciała bardzo zobaczyć.
- Anka - usłyszała w swoim uchu.
Przed Anką stanął pewien przystojniak z Warszawy z wielkim bukietem kwiatów. To, że był z Wawy można było łatwo wywnioskować. Nikt nie miał tutaj takiego wypasionego auta. Anka nie panowała nad sobą. Nie zastanawiając się nad tym co robi, podeszła do Pawła i zaczęła go okładać pięściami. Paweł wypuścił kwiaty z rąk. Przytrzymał jej ręce i powiedział:
- Anka, opanuj się! Wysłuchaj mnie, proszę!
Anka znieruchomiała.
- Puść mnie! - powiedziała
- Nie. Musisz mnie wysłuchać.
- Nic nie muszę! - krzyknęła Anka - Może mi powiesz, że Kama sama wskoczyła ci do łóżka i nie mogłeś nic na to poradzić?
Paweł puścił Ankę.
- To nie tak - powiedział - Nie chciałem tego! Uwierz mi... Jesteś dla mnie wszystkim. To był tylko nic nie znaczący incydent. Ja nic nie czuję do Kamilii! Byłem taki zazdrosny! Wkurzyłem się! Przygotowałem dla ciebie romantyczną kolację, a ty umówiłaś się z tym palantem. Kocham cię, Anka - powiedział stanowczo Paweł i pocałował swoją dziewczynę.
Anka z zapałem włączyła się do tej romantycznej sceny. Ona i Paweł stali na chodniku i nie mogli się od siebie oderwać. W końcu trzeba było jednak wrócić do rzeczywistości.
- Anka, wybacz mi!
Anka odsunęła się od Pawła. Kochała tego człowieka, ale nie mogła mu przebaczyć.
- Powiedz, że mnie nie kochasz, Anka! - Paweł pokonał dzielącą ich odległość i pogłaskał ją po policzku. - Dopiero wtedy pozwolę ci odejść. Powiedz, że nic nas nie łączy, że wszystko jest między nami skończone!
Serce zabiło Ance mocniej. Przez chwilę nie mogła wykrztusić z siebie żadnego słowa, ale opanowała się i krzyknęła:
- Nie kocham cię, Paweł! Wszystko jest między nami skończone! Nic do ciebie nie czuję! Nie chcę cię znać!  - w tym miejscu głos jednak jej zadrżał.


Paweł nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Anka rzuciła mu ostatnie wystraszone spojrzenie i zniknęła. Paweł został sam. Przez chwilę stał na chodniku, samotny i opuszczony, aż w końcu wsiadł do samochodu i odjechał. Czerwone róże, które zarówno on jak i Anka zdążyli już wyrzucić z pamięci, leżały rozrzucone na chodniku.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 2. Nietknięta kawa.




Rozdział 2 


Nietknięta kawa.





Blanka brała właśnie zimny prysznic. Postanowiła nie wylegiwać się godzinami w łóżku i powlokła się o godzinie szóstej rano do łazienki. Nic tak nie spłukiwało, niechcianych, nieproszonych myśli jak zimny prysznic. Naga i ociekająca strugami lodowatej wody, sięgnęła po szorstki ręcznik. Miała gęsią skórkę. Ktoś zaczął się dobijać do drzwi.Blanka zdziwiła się. Nikt nie wstawał tutaj tak wcześnie. Darek ( jej ojciec) oraz Ula ( jej macocha)  wylegiwali się w łóżku w nieskończoność.

- Ulka, pośpiesz się - Blanka usłyszała nieznany jej wcześniej głos. Ten głos był dziarski i miał miłą barwę. Blanka otworzyła drzwi łazienki, oplatając się ciasno ręcznikiem. Mokre kosmyki włosów właziły jej do oczu. 
- Kim pani jest? - zapytała Blanka
Stała przed nią młoda, atrakcyjna kobieta. Wyglądała trochę głupio. Otworzyła szeroko usta i gapiła się na Blankę. W końcu oprzytomniała. Zamknęła usta. 
- Mogłabym zadać Pani to samo pytanie - powiedziała.
- Jestem Blanka - odpowiedziała Blanka
- Anka Szostakowska - przedstawiła się Anka - Ty jesteś znajomą Ulki?
- Nie. Jestem córką Darka. Ula jest moją macochą. 
Nieznajomej wyrwało się z ust niecenzuralne słowo. Zatkała sobie usta rękami. Blanka zachichotała. 
- Trochę się śpieszę... Pozwolisz, że... 
- Jasne - skwitowała Blanka
Anka uśmiechnęła się do Blanki i zamknęła za sobą drzwi. Blanka pomaszerowała do swojego pokoju. 


Pół godziny później Blanka ziewała w kuchni nad kubkiem gorącej kawy. Włosy jej już wyschły więc związała je w koński ogon. Była kompletnie ubrana.Miała na sobie bluzę z kapturem i dżinsy. Blanka była ładną dziewczyną, ale sprawiała  wrażenie jakby jej to nie obchodziło. Nie nosiła sukienek ani spódniczek, nie malowała się, nie latała z randki na randkę. Do Białej przyjechała żeby odnaleźć swojego ojca, o którym zbyt wiele się nie mówiło w jej domu. Miała osiemnaście lat i matka nie mogła jej niczego zabronić. Chciała poznać tego człowieka, który przez tyle lat się nią nie interesował, wyrwać się z domu, uciec od wszystkiego. Ojciec Blanki nie ucieszył się na jej widok. Jej macocha zemdlała kiedy dowiedziała się, że jej ukochany ma nieślubną córkę. No, ale w końcu wszystko się jakoś ułożyło. Darek i Ulka okazali się wspaniałymi ludźmi i Blanka szybko złapała z nimi kontakt. Z zamyślenia wyrwała Blankę ta cała Anka. Wpadła do kuchni i skierowała swoje kroki  w stronę lodówki, która świeciła pustkami. Potem opadła na najbliższe krzesło i zapytała:

- Co u ciebie, młoda? 
Blanka uniosła brwi, ale powiedziała tylko:
- Wszystko w porządku.
- Zrób mi kawy, co? - poprosiła Anka 
- A ty zdążysz jeszcze wypić kawę? Nie spieszysz się gdzieś? - zdziwiła się Blanka
- Co? - Anka ocknęła się z zadumy - Nie. Dzisiaj się nigdzie nie wybieram. No to daj mi wreszcie tej kawy, a potem zrób zakupy, bo w lodówce nic nie ma. No dalej, mała!
Blanka otworzyła  i zamknęła usta. Ta Anka jest po prostu bezczelna! Nie lubiła jak ktoś traktował ją jak małe, niegrzeczne dziecko, ale nie lubiła też się kłócić. Podniosła się z krzesła. Postawiła przed Anką kubek z gorącą kawą i wróciła na swoje miejsce. 
- Nie dałaś mi cukru - rozległ się głos Anki.
Blanka bez słowa postawiła przed Anką cukierniczkę i opadła na krzesło. 
- Nie dałaś mi łyżeczki, kochanie - powiedziała Anka. 
Blanka zerwała się na równe nogi. 
- Może ruszyłabyś wreszcie swój leniwy tyłek, co? - krzyknęła
- Dziecko, co ci się stało?! - Anka była wstrząśnięta tym jej wybuchem. 
Blanka wzięła głęboki oddech. Tylko spokojnie. Ta cała Anka może mieć gorszy dzień i dlatego żądli jak osa. 
- Mam na imię Blanka - powiedziała Blanka po dłuższej chwili. 
- Blanka? To dość nietypowe imię - powiedziała Anka - Wiesz, Blanka, chciałabym cię o coś zapytać. Mogę? 
- Oczywiście - odpowiedziała Blanka, siląc się na spokój 
- Po co tutaj właściwie przyjechałaś? Czy ty chcesz zniszczyć związek Uli i Darka? A może chcesz wyłudzić od nich pieniądze albo ich okraść?
Blanka zbliżyła się do Anki i wylała temu złośliwemu babsku na głowę jej nietkniętą kawę. 


- Cisza! - wrzasnęła Ula, która została zwabiona do kuchni nieludzkimi wrzaskami.

Blanka i Anka umilkły. 
- Chciałabym się dowiedzieć o co tutaj chodzi i dlaczego musiałam zrywać się z łóżka tak wcześnie - powiedziała Ula.
- Właśnie - rzekł Darek obrażonym głosem.
On też musiał zrywać się z łóżka bladym świtem.

- Twoja córeczka wylała na mnie cały kubek kawy. Nie widać? - odezwała się Anka

- A twoja przyjaciółeczka nazwała mnie złodziejką! - krzyknęła Blanka
- A twoja córeczka jest niewychowana i rozpieszczona! - wrzasnęła Anka
- A twoja przyjaciółeczka jest pusta i głupia! - zawołała Blanka
- Cisza! - wrzasnął Darek zanim Anka zdążyła otworzyć usta - Blanka proszę mi wyjaśnić co tutaj się właściwie stało - zwrócił się do swojej córki.
- To proste. Anka uważa się za księżniczkę i...
- Nie to chciałem usłyszeć - przerwał jej Darek - Idź  do pokoju i zastanów się nad swoim postępowaniem. Bez protestów!
- Mam osiemnaście lat i nie pójdę!
zaprotestowała Blanka.
- A właśnie, że pójdziesz, bo jestem twoim ojcem i mam prawo wysłać cię za karę do twojego pokoju - odrzekł Darek. 
- A ona?
- Ona także poniesie zasłużoną karę.
- Jeśli tak to w porządku - Blanka rzuciła Ance ostatnie mordercze spojrzenie i udała się do swojego pokoju.
Darek poszedł również do siebie, mamrocząc coś o wariatkach. Ulka i Anka zostały same. Ulka skręcała się ze śmiechu. Anka wciąż nie mogła się uspokoić. Wciąż nie dostrzegała humorystycznej strony tej sytuacji.
- Ładnie wychowałaś swoją córeczkę, nie ma co - warknęła.
- Daj spokój, Anka! - oburzyła się Ula - Nie miałam okazji jej wychować. Poznałam ją przecież dwa tygodnie temu. Tym się raczej powinna zająć jej matka.
- No właśnie - powiedziała Anka - A poznałaś jej mamuśkę? Zastanawiałaś się dlaczego od niej zwiała? Nie znasz wcale tej Blanki! A jeśli ona przyjechała tutaj w jakimś określonym celu? 
- Niby w jakim? Blanka to porządna dziewczyna! Źle ją oceniasz. I prosiłabym cię żebyś nie obrażała moich gości! - zdenerwowała się Urszula.
Anka rozpłakała się. Była silną, twardą kobietą, ale życie przyniosło jej zbyt wiele rozczarowań. 
- Nie becz, Anka - przyjaciółce natychmiast zmiękło serce - To nie w twoim stylu. Zobaczysz, że wszystko się w końcu ułoży! Z Blanką się jakoś dogadasz, a Paweł na pewno przejrzy na oczy i jeszcze zjawi się tutaj z wielkim bukietem kwiatów. 
Anka spojrzała na przyjaciółkę z wdzięcznością i wytarła zabeczaną twarz rękawem piżamy. 
- Paweł to drań i nie chcę go widzieć na oczy! - powiedziała,a  potem znowu wybuchnęła płaczem. 
- Chodź do mnie, kochanie! - powiedziała Ula
Zabeczana Anka zbliżyła się do przyjaciółki, znalazła się w jej mocnym uścisku i zaczęła moczyć łzami jej piżamę. 

sobota, 5 kwietnia 2014

Prolog.






Z perspektywy Anki. 


Hej. Jestem Anka. Moje życie się właśnie posypało. Jak domek z kart. Nie rycz, ty skończona idiotko. Nie zachowuj się jak... baba. Wyluzuj. Co ja tutaj robię? Sama nie wiem. W Warszawie nic mnie nie trzyma. Chyba tylko praca. Jestem dziennikarką. Uciekłam od tego wszystkiego. Mam już dosyć Wawy. Przyjechałam do Białej Podlaskiej. I teraz stoję pod drzwiami, jak głupia, z palcem na dzwonku. Chyba nikogo nie ma. Można się było tego spodziewać. Nie mogę powstrzymać cisnących się do oczu łez. Ulka jest pewnie zajęta bez reszty swoim życiem uczuciowym. Nawet nie pomyśli, że gdzieś tam, daleko, jej kumpela umiera właśnie na zawód miłosny. No cóż... Trzeba będzie wrócić do Warszawy, włączyć telefon, zacząć normalnie żyć i zapomnieć o tym wszystkim. No to idę. Chociaż można jeszcze wpaść do ojca. Chyba nie zapomniał jeszcze o swojej pierworodnej, jedynej, ukochanej córeczce? 
" No, ale co ja mu powiem?" - pomyślała Anka 
Usiadła na schodach i ukryła twarz w dłoniach. Nie miała już na nic siły. Ojciec zapyta ją oczywiście o Pawła, a ona oczywiście będzie milczała. 
- Anka! - usłyszała nagle czyjś podekscytowany głos - Anka! To naprawdę ty? 
Ania otrząsnęła się z zadumy i spojrzała na swoją bratnią duszę. Była jednak tutaj. Żywa. Jak zwykle niezastąpiona. Tryskała życiem i energią. Przynajmniej ona jest szczęśliwa. 
Ulka podała Ance dłoń. Ta ścisnęła ją z wdzięcznością. 
- Ania - szepnęła Ulka - Jesteś w domu. Wszystko będzie dobrze. 

Z perspektywy Uli 



Tęsknię za Anką. Ona była zawsze blisko mnie. Podziwiałam w niej zawsze ten upór, który w niej tkwił. Ona była niezniszczalna, a ja, śmiertelna istota, wracałam do życia dzięki jej interwencji ilekroć miałam jakieś załamania. Brakuje mi jej. Ona jest dla mnie jak siostra. No, ale nie narzekam. Jestem szczęśliwa. Mam Darka. To kretyn, ale mnie kocha, a ja czuję się przy nim bezpieczna i szczęśliwa. To mój narzeczony. Mieliśmy wziąć ślub, ale jakoś się nie złożyło. Żyjemy pod jednym dachem, jak mąż i żona, i niczego więcej nam nie potrzeba. Pewnego dnia wkradła się w nasze poukładane życie pewna osiemnastolatka i wywróciła nasz świat do góry nogami. Okazało się, że jest... nieślubną córką Dareczka. Wybaczyłam mu. Teraz jest już wszystko dobrze. Mnie i Blankę łączy silna więź. Czekaj, czekaj... Kto tam siedzi na schodach i płacze? No nie! To nie może być Anka! Biedna! A mnie nie było w domu... Wygląda na to, że teraz Ania potrzebuje pomocy. 



Z perspektywy Pawła.


Ania to już przeszłość. Rozstaliśmy się. Kłamstwo ma krótkie nogi. Zdradziłem dziewczynę mojego życia. I to z kim? Z Kamą. Anka dowiedziała się o zdradzie. Musieliśmy się rozstać. Nie potrafiła mi wybaczyć.  Nie umiała. Nadwyrężyłem poważnie jej zaufanie. Ona mi ufała, a ja potraktowałem ją okropnie. Jezu... Ten telefon nie da mi spokoju. A co jeśli to Anka? Z bijącym sercem, spoglądam na wyświetlacz. To Kamila. Czego ta kobieta ode mnie chce?!