sobota, 31 maja 2014

Rozdział 9. Złudzenie.



ROZDZIAŁ 9

ZŁUDZENIE

 Z perspektywy Pawła...


Kiedy Ania wyszła z biura, Paweł poczuł się tak jakby opuścił swoje ciało i poszybował gdzieś wysoko, ponad śmiercią i czasem, a potem spadł gwałtownie na ziemię - obolały i obumarły. Los zabrał mu wszelkie złudzenia i odarł go z nadziei. Oblał go bezlitośnie kubłem lodowatej wody. Nigdy jeszcze nie czuł się taki zagubiony i samotny. Od tamtej pory nie miał żadnego kontaktu z kobietą, którą kochał. Nie odbierała od niego telefonów ani nie odpisywała na jego esemesy.Nie znał także jej adresu. Nie zastał swojej ukochanej w Białej. U Ulki i Darka też nie. Kazimierz zagroził mu bronią, kiedy go zobaczył, wrzeszcząc do uciekającego Pawła, że skrzywdził jego córkę i mu za to zapłaci. Szukał Anki w Warszawie, ale kiedy pytał o numer pokoju, w którym się zatrzymała, w różnych hotelach odpowiadano mu tylko oschle, że nie udzielają takich informacji osobom nieupoważnionym. Tęsknił za nią. To wszystko. Nie mógł bez niej oddychać. 


 Z perspektywy Moniki...






"Siedzi tam i wzdycha ze sto razy na minutę. Podrywa się na każdy telefon! A co jeśli... jeśli myśli... o niej?!" - zastanawiała się.

Miała dość tego milczenia i tych niewykrzyczanych słów. Oboje unikali siebie nawzajem i nie mogli do siebie trafić. Trzeba będzie wreszcie zamknąć ten rozdział, położyć temu kres. Nie chciała być "tą drugą".Jeśli Paweł nic do niej nie czuje, pragnie to usłyszeć z jego ust. Odejdzie bez żalu. Musi po prostu usłyszeć, że ten pocałunek, który palił ją wciąż żywym ogniem, nic dla niego nie znaczył. Zejdzie mu z  drogi jeśli była dla niego tylko zabawką. 
- Paweł, musimy pogadać! - powiedziała, zagryzając usta.
- Co? - ocknął się - Mówiłaś coś?
- Tak! Musimy porozmawiać!
Paweł westchnął i spojrzał na Monikę. Już wiedziała. W jego spojrzeniu kryło się coś co było zarezerwowane dla innej kobiety. 
- Ty wciąż ja kochasz.
Było to stwierdzenie. Nie pytanie.
W oczach Moniki ukazały się łzy. Otarła je niecierpliwie. 
- To nie mogło się udać - powiedziała łamiącym się głosem - Byłam taka głupia! Nie zapomnę nigdy tego co mi dałeś. 
- Monika... - chwycił ją za rękę.
Wyrwała mu się. 
- Nic nie mów - szepnęła. 
Pocałowała go, delikatnie i zmysłowo, w usta.
- Zawsze będę cię kochać. Bądź szczęśliwy.
Gdy zatrzasnęły się za nią drzwi, Paweł poczuł, że coś utracił. Coś  cennego. Całą siłą woli powstrzymał się żeby za nią nie wybiec.
"Co się ze mną dzieje?" - ukrył twarz w dłoniach.




Z perspektywy Anki...


Słońce wdarło się do jej pokoju. Oślepiło ją. Zasłoniła się kołdrą. Zacisnęła powieki by skraść jeszcze odrobinę snu. Kiedy to się jej nie udało, otworzyła oczy i poleżała jeszcze chwilę, rozpamiętując szczególnie upojne chwile spędzone z Pawłem. Kochała go, ale nie potrafiła zapomnieć ani wybaczyć. Potargana Anka, usiadła na łóżku i zaczęła szukać swoich kapci. Poszukiwanie przerwał jej czyiś telefon. Spojrzała na wyświetlacz. Paweł. Zanim zdążyła zastanowić się czy odebrać, rozłączył się. Uśmiechnęła się. Była bardzo ciekawa tego czy Paweł wie, że ona nie może przestać o nim myśleć. 


piątek, 30 maja 2014

Rozdział 8. Łap mnie.


Rozdział 8.
Łap mnie.

Anka uświadomiła sobie, że nie zabrała większości rzeczy, których koniecznie potrzebowała, z mieszkania Pawła. Trzeba będzie tam pójść. Nawet jeśli Paweł będzie w domu, wyjaśni mu się po prostu, że przyszła tylko po rzeczy. Ostatecznie mogą zostać przecież przyjaciółmi. Obecnie nasza główna bohaterka znajdowała się w Warszawie mieście hałasu, korków i zamętu. To nie była Biała Podlaska gdzie wszyscy się znali i mówili sobie "Dzień dobry". Wawa ją obezwładniała. Anka miała ochotę usiąść na walizce i się rozpłakać, ale tego akurat nie mogła zrobić. Trzeba będzie po prostu iść do jakiegoś hotelu. 

Wszystko było pomiędzy nimi skończone. Ania nie chciała go znać. Teraz siedział za biurkiem, kręcił się na obrotowym krześle i drapał się po nosie. Wyglądało na to, że nikomu nie chciało się tutaj pracować. Monika przyniosła mu kubek z herbatą i dwoma łyżeczkami cukru, a potem usiadła na jego biurku. Miała na sobie krótką kieckę i szpilki. Kiedy poprawiała sobie fryzurę, zauważył, że paznokcie pomalowała na fioletowy kolor. Jej usta przyzywały go, kusiły. Wstrząśnięty, odstawił kubek na biurko. Po raz pierwszy uświadomił sobie, że jest singlem, który może upijać się wolnością. 
- Wiesz co... Jesteś naprawdę niezłą laską, Monika!
Monika  roześmiała się. Był to zimny, gorzki śmiech. 
- Co słychać u twojej dziewczyny?
- To już nieaktualne. 
- I dlatego możesz podrywać koleżanki z pracy?
Chciała odejść. Okrążyła biurko, chcąc odnieść kubek, którego Paweł nawet nie tknął. Chwycił ją za rękę. 
- Spójrz na mnie - poprosił.
Ich oczy się spotkały. 
- Chodź do mnie, głuptasie...
Usiadła na jego kolanach i zarzuciła mu ręce na szyję. Paweł przywarł do jej warg, które kleiły się od czerwonej szminki. Nie czuł kompletnie nic. Jakby całował plastikowa lalkę Barbie. 



Ilekroć Anka próbowała odwiedzić Pawła, zastawała drzwi zamknięte. Jego komórka też nie odpowiadała, a ona nie miała kluczy od mieszkania swojego byłego. Postanowiła zatem odwiedzić go w pracy. Nie ma w tym przecież nic dziwnego. Nie mogła się zdobyć na tą wizytę, ale w końcu wpadła do biura, w którym pracował.
- Cześć, Paweł - powiedziała szorstko, rzucając swoją kurtkę na wieszak. 
- Monika, idź do domu - powiedział Paweł - Dość się dzisiaj napracowałaś. 
Monice nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Porwała z wieszaka swoje okrycie, unikając spojrzeń Anki, i już jej nie było. 
- Przyszłam po klucze do twojego mieszkania. Zostawiłam u ciebie większość...
- Cholera jasna, Anka - krzyknął Paweł - Przecież my się kochamy! Ty wciąż coś do mnie czujesz!
Anka roześmiała się kpiąco. Ten śmiech zranił go, dotkliwie zabolał.
- Ci... - położył palec na jej wargach. 
- Paweł - szepnęła Anka.
Zamknął jej usta pocałunkami. Anka odwzajemniła te pocałunki. To było coś cudownego. Paweł rozpiął zamek sukienki swojej ukochanej. Stała przed nim naga i taka piękna! Dotykał wargami jej szyi, ramion, pleców... Anka ściągnęła Pawłowi koszulę. Pchnął ją na biurko, a ona zaczęła mu rozpinać rozporek, zdejmować jego dżinsy...

Oboje pragnęli tego, a kiedy już to się stało poczuli, że ten dziki, namiętny seks na biurku ich wyzwolił. To nie było tylko zwierzęce pożądanie, ale coś znacznie więcej. Ich dusze stopiły się w całość. Ania, ta wymykająca mu się, niedostępna Ania, krzyczała z rozkoszy kiedy wchodził w nią głęboko... Oboje oddychali ciężko, kiedy było już po wszystkim,  i oboje postanowili, że nie wyrzucą nigdy tych chwil z serca. 
- Pomóż mi - poprosiła Anka.
Wciągnęła już na siebie majtki i stanik.Odgarnęła włosy, żeby jej nie przeszkadzały, podczas gdy Paweł zapinał zamek jej sukienki. 
- No to ja już lecę - powiedziała Anka.
- Nie idź - Paweł złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.
Anka wyrwała mu się i poprawiła nerwowo włosy. 
- Muszę iść, Paweł. Zdzwonimy się później. 
- Kiedy cię znowu zobaczę?! - zawołał za nią Paweł.
- Łap mnie.




piątek, 23 maja 2014

Rozdział 7. Adam i Ewa.

Rozdział 7.

 Adam i Ewa.



 - Wiesz co, pomieszkam sobie jeszcze u ciebie


 kilka dni. Walizki czekają w samochodzie.


 - powiedziała Anka


 - Żartujesz - Ulka wyglądała tak jakby coś


 wytrąciło ją nagle z równowagi.

- Hm. Więc nie jestem tu mile widziana?


 - Nie. To znaczy tak. - plątała się w


 wyjaśnieniach Ulka - To znaczy mieszkaj sobie


 tutaj ile chcesz. Czym chata bogata! - Ula


 wyglądała na zmieszaną.


 Anka zdawała się tego nie  zauważać.


 - Świetnie. Gdzie jest Darek? Niech wniesie mój


 bagaż - powiedziała Anka, odgarniając włosy


 z twarzy - Aha. - przypomniała sobie - Proszę


 cię żebyś nie wtrącała się do mojego życia


 uczuciowego. To ty zadzwoniłaś do Pawła,


 prawda?


 Ulka zarumieniła się, ale zaraz potem wpadła w


 bojowy nastrój.


 - No i co z tego? Jesteście dla siebie...


 - Milcz - uniosła się Anka - Nie masz racji. No to


 ja, kochanie, wskoczę zaraz do wanny.


 Jestem skonana. Kąpiel dobrze mi zrobi. - Anka


 pomachała Uli ręką i zniknęła.


 Ulka zaczęła gorączkowo myśleć. Przecież


 Paweł mieszka u niej już od kilku dni! I musiał


 akurat teraz gdzieś się zmyć.


 Komórkę też ma wyłączoną. Trudno. Ona


 pójdzie sobie teraz na randkę  z Dareczkiem, a


 Paweł i Anka niech sie zagryzają. Nie będzie się


 wtrącać w ich życie uczuciowe.








 Anka, w stroju Ewy, pluskała się w wannie


 pełnej piany. Czuła się błogo i przyjemnie.

 Kąpiel zawsze ją relaksowała. Wyskoczyła na

 chwilę z wanny żeby sięgnąć po depilator.

 Musiała koniecznie ogolić nogi. Poleżała sobie

 jeszcze  w wannie pół godziny, a potem

 wytarła się ręcznikiem. Wyszła z łazienki, nie

 mając nic na sobie. Ula i Darek wybyli na

 randkę.

 Była sama w mieszkaniu. Stanęła w bezruchu,

 nie mogąc w to uwierzyć. Przed sobą miała

 Pawła w stroju Adama! Był nagi. Nigdy nie był

 taki seksowny. Anka, z olbrzymim wysiłkiem,

 stłumiła  niechciane głosy w swojej głowie,

 które namawiały ją żeby zaciągnęła Pawła do

 łóżka. Paweł nigdy jeszcze nie pragnął Ani tak

 jak w tej chwili. Była tak blisko, a on nie mógł

 mieć jej w łóżku. Ania była taka pociągająca!

 Mokre włosy opadały na jej piękne piersi, które

  nieudolnie zakrywała rękami. Jej ciało było

 ciałem syreny zamkniętej, przez pomyłkę, w

 ludzkiej skórze. Jej ciało wyrzeźbił sam Bóg.

 Anka zaczęła krzyczeć. Uciekła stąd, czym

 prędzej, jakby goniło ją stado upiorów.






Walizka Anki była już spakowana. Anka musiała

 usiąść na niej żeby ją zamknąć. Ania podjęła

 już decyzję. I to mają być przyjaciele?! Paweł

 zachował się jak świnia, a oni zapewniają mu

 jeszcze dach nad głową. Nigdy nie wybaczy tej

 zbrodni Uli i Darkowi. Zrobiła całej trójce

 awanturę, a potem poszła się pakować. Ulka

 starała się ją powstrzymać.

 - Ale, Anka, zrozum! - po jej policzkach

 spływały

 najprawdziwsze łzy - Zrobiliśmy to dla twojego

 dobra!

 Anka była twarda jak głaz.

 - Wracam do Warszawy, bo mnie jeszcze

 wywalą z roboty - powiedziała z zaciśniętymi

 zębami.

 Wzięła do reki kurtkę i walizkę na kółkach.

 Skierowała swoje kroki do wyjścia.

 - Anka! - krzyknęła Ula, nie panując nad sobą -

 Nie odchodź!

 Anka poklepała przyjaciółkę po plecach.

 - Spoko, Ula. Nie wyjeżdżam przecież na koniec

 świata! To nie jest przecież koniec świata!

 Zobaczymy się wkrótce - cmoknęła ją w mokry



 od łez policzek.






Rozdział 6. Mgła i dym.


Rozdział 6.

Mgła i dym.

Anka wolała nie pamiętać, ale tak się składa, że ten dzień, jak żaden inny, składał się z lawiny wspomnień. Wciąż pamiętała tamte dni. Pełne strachu i lęku. Wracały do niej  w najmniej odpowiednich momentach. A już na pewno tego jednego dnia. Wspomnienia piekły ją i bolały mimo upływu czasu. Raz były intensywne, a innym razem przypominały mgłę i dym. Anka wciąż miała przed oczami swoją matkę, która do ostatniej minuty zachowała zimną krew. Wykryto u niej raka piersi. Joanna, matka Anki, ukrywała to przed swoją rodziną, usiłując się uśmiechać i uczestniczyć w życiu swojej córki i męża, ale wreszcie wszystko wyszło w końcu na jaw. Tuż przed swoją śmiercią Joanna była bardzo osłabiona. Próbowała się uśmiechać, ale na jej twarzy pojawiał się tylko krzywy grymas. Ojca Anki nie było w domu. Matka Anki przywołała ją do siebie. Żeby ją usłyszeć, Anka musiała się nachylić. Jej głos drżał. Chwyciła swoją jedynaczkę za rękę i powiedziała:

- Córuś, byłaś dzieckiem niespodziewanym. Byłam młoda. Miałam osiemnaście lat kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Kiedy jednak przyszłaś na świat i zobaczyłam tą małą kruszynkę, którą byłaś, pomyślałam, że jesteś najlepszą niespodzianką jaką kiedykolwiek mnie spotkała. Byłaś taka piękna. Jesteś piękna - uśmiechnęła się przez łzy, czyniąc ogromny wysiłek - Pamiętaj żeby się nie poddawać i iść przez życie  z podniesioną głową. Jestem z ciebie dumna. Kocham cię. Dbaj o ojca.
Joanna puściła rękę córki. Anka pomyślała, że jej mama zasnęła. Starała się ją obudzić, ale to nie skutkowało. 
- Mamo, obudź się - krzyknęła, szarpiąc ją gwałtownie za ramię.
Mama Anki nie otworzyła oczu. Ciałem Anki wstrząsnął straszny szloch. Położyła głowę na jej piersiach. Jej matka nie oddychała. Była martwa. Kiedy do Anki to wreszcie dotarło, zemdlała, osuwając się na ziemię niczym ciężki, bezwolny przedmiot.Teraz, dziesieć lat później, to wszystko bolało wciąż tak samo. Anka już od dwudziestu minut znajdowała się w domu Uli i Darka i słuchała wesołej paplaniny przyjaciółki na temat tego co podaruje swojej mamie z okazji Dnia Matki. 

czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 5. Prosto w serce.




Rozdział 5

Prosto w serce.

Monika przyszła dziś do pracy negatywnie nastawiona do całego świata. Miała już dość swojego życia, a szczególnie swojej pracy. Monika była  z natury żywiołową i pełną energii dziewczyną. Nie bardzo odpowiadało więc jej wielogodzinne siedzenie za biurkiem. Nie mogła jednak odmówić swojemu ojcu, który załatwił jej tę posadę. Była przecież młodą dziewczyną i miała na głowie zbyt wiele wydatków. Ciuchy, kosmetyki, studia, jedzenie przecież kosztują, a Monika nie chciała żyć na garnuszku u rodziców. Trudno jest znaleźć pracę młodej dziewczynie, która jeszcze nie ukończyła studiów. Zwłaszcza w stolicy. Chcąc nie chcąc, Monika została podwładną swojego ojca, który był szefem w tej firmie, i asystentką... przystojniaka o imieniu Paweł, w którym zakochała się na zabój. Kiedy go zobaczyła po raz pierwszy zabrakło jej tchu, serce zabiło mocniej, a w oczach pociemniało. Wtedy właśnie Monika zrozumiałą, że to Pawłowi chce oddać własne życie i być z nim przez całą wieczność. Nigdy nie doświadczyła czegoś takiego. Miała motylki w brzuchu. Myślała tylko o Pawle. Nie mogła przestać o nim myśleć. Przez pierwsze dwa tygodnie przychodziła do pracy, tryskając optymizmem i radością. Nie przejmowała się stosem dokumentów i notatek, które musiała przeglądać. Najważniejsze było to, że mogła widywać Pawła. Była jego asystentką. Do jej obowiązków należało między innymi przynoszenie ukochanemu kawy. Monika przynosiła mu więc filiżankę kawy z mlekiem i dwiema łyżeczkami cukru. Problem w tym, że Monika, która była przebojową i pełną energii dziewczyną, traciła w obecności Pawła odwagę i swój zwykły animusz. Robiła się cała czerwona i bąkała coś do Pawła, patrząc zawsze w bok. Próbowała przełamać onieśmielenie. Zaczęła się ubierać  w wyzywające ciuchy, , zakładać szpilki i malować co chwilę usta czerwoną szminką. Paweł nie zwracał jednak uwagi na jej wysiłki. Traktował ją wyłącznie jak koleżankę z pracy. Monika mogła tylko marzyć żeby Paweł zwrócił wreszcie na nią uwagę, zatracając się coraz bardziej w nieodwzajemnionym uczuciu. Na tę chorobę był tylko jeden lek. Odwzajemniona miłość.









Pewnego dnia,kiedy Monika utkwiła wzrok w Pawle i marzyła o tym żeby Paweł zdjął wreszcie tę cholerną marynarkę, a potem długo i namiętnie całował jej usta, do biura  wpadła jakaś laska. Zmieszana Monika, odchrząknęła i zapytała Pawła czy zrobić dwie kawy. Wracając, zobaczyła Pawła całującego się z tą kobietą. W tym momecie zawalił się jej cały świat. Monika miała ochotę krzyczeć, wytargać tą laskę za włosy i równocześnie zapaść się pod ziemię.

- Jestem Anka - przedstawiła się jej rywalka, wysyłając Monice słodki uśmiech.
W ten sposób Monika dowiedziała się, że Paweł ma dziewczynę.

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 4. Deszczowe krople.



Rozdział 4 

Deszczowe krople


Gęsty, intensywny, tajemniczy i mrożący krew w żyłach mrok powoli ogarniał całą Biała Podlaską. Na pobliskim cmentarzu nie było już żywej duszy. Czyżby? A kto siedzi właśnie na grobie Joanny Szostakowskiej? Czy tylko mu się wydaje czy rzeczywiście jakaś drobna postać tkwi przy grobie jego nieżyjącej już od dziesięciu lat żony? Kazimierz wzdrygnął się. Był jednak mężczyzną z krwi i kości, a nie nędznym tchórzem. Przyśpieszył kroku. Rzeczywiście! Ktoś tam jest. Jakaś mała, drobna postać siedzi na grobie jego zmarłej żony jakby w ogóle nie odczuwała strachu ani chłodu tego wieczoru. Na dźwięk jego kroków, podnosi głowę i rozgląda się czujnie. Nasłuchuje. Jej twarz pogrążona jest w mroku, ale kiedy Kazimierz podchodzi do niej rozpoznaje ją natychmiast. Wszędzie poznałby tę twarz. Twarz jego dziecka. Jego córki. Twarz Anki Szostakowskiej. Anka też rozpoznała już swojego ojca. Nie zastanawiając się ani chwili, biegnie w jego stronę i rzuca mu się w ramiona. Zaskoczony, zdumiony i wzruszony ojciec Anki ściska mocno swoją córkę, jakby chcąc się w ten sposób upewnić czy ona naprawdę tutaj jest, i gładzi ją po głowie, powtarzając co chwilę, że jest już bezpieczna i nie musi się bać. Żadne z nich nie wypowiada tej myśli na głos, ale oboje czują się tak jakby Joanna Szostakowska obserwowała tę scenę gdzieś  z góry i ucieszyła się, tak samo jak oni, z ich niespodziewanego spotkania. 


Ojciec Anki nie wypytywał jej o nic po drodze tylko przyprowadził swoją córkę do domu, w którym się wychowała. Kiedy weszli do środka Anka pomyślała, że jeszcze nigdy nikt go nie zaniedbał tak bardzo jak jej ojciec. Poczuła wyrzuty sumienia. Była zajęta przeprowadzką do Warszawy, karierą, życiem prywatnym, a swojego ojca zepchnęła na dalszy plan. Dom przypominał stajnię Augiasza, Wszędzie walały się brudne ubrania ojca, lodówka świeciła pustkami, w zlewie piętrzył się stos nieumytych naczyń, a na stole stało kilka pustych butelek po piwie. Anka już rzuciła się ogarniać to wszystko, ale jej tata chwycił ją za rękę i pociągnął do jej dawnego pokoju. Anka odetchnęła z ulgą. Tutaj nic się nie zmieniło. Wszystko było takie samo jak przed jej przeprowadzką do Warszawy. 
- Wiesz co, Anka - zagadnął swoją córkę Kazimierz - Pójdę do kuchni i przyniosę nam coś do picia, a potem czeka nas chyba długa rozmowa - pogroził swojej córce palcem, ale nie miał srogiej miny.
Anka uśmiechnęła się i skinęła głową. Rzuciła się na swoje łóżko, nawet nie zdejmując butów. Pomyślała, że fajnie jest znowu tutaj być. W swoim rodzinnym mieście, w swoim rodzinnym domu, w swoim pokoju. Już dawno nie czuła się tak błogo i bezpiecznie. A potem nie myślała już o niczym. Wschłuchana w deszczowe krople, które łagodnie rozbijały się o szyby i parapet, odpływała powoli  w sen. Kiedy ojciec Anki wrócił do jej pokoju, z dwoma kubkami herbaty, zastał swoją córkę leżącą na łóżku w ubraniu i w butach, którą zmorzył głęboki sen. Uśmiechając się szeroko i starając się robić jak najmniej hałasu, Kazimierz odstawił dwa kubki z herbatą na stół i podszedł do łóżka córki. Zdjął jej buty i okrył ją kocem, a potem przysiadł na jej łóżku i pogłaskał ją po policzku. Anka nie obudziła się. Zbyt dużo dziś przeżyła. Potrzebowała snu. Kazimierz zagapił się na swoją piękną, śpiącą córkę i pomyślał, że to właśnie ona jest najlepszą rzeczą jaką kiedykolwiek go spotkała. Wiedział, że Asia byłaby z niej dumna. 


Anka otworzyła oczy i zobaczyła jakieś kompletnie obce pomieszczenie. Dopiero po chwili rozpoznała w nim swój dawny pokój. Odrzuciła koc i usiadła na łóżku. Podeszła do okna. Wszędzie było cicho i spokojnie. Biała to w końcu nie Warszawa. Nieliczni przechodnie śpieszyli do pracy i swoich obowiązków pod osłoną parasoli. Anka musiała przyciskać nos do szyby, po której wciąż spływały deszczowe krople, bo trudno było cokolwiek dostrzec przy takiej pogodzie. Nagle coś przykuło uwagę Anki. Fotografia młodej, roześmianej kobiety na biurku. Jej matki. Anka wzięła ją do ręki. 
- Brakuje mi ciebie, mamo - powiedziała głośno.
- Anka, śpisz jeszcze? - Anka usłyszała dziarski krzepiący głos.
Spłoszyła się, odstawiła, w pośpiechu, fotografię i wgramoliła się pod koc. Zamknęła oczy. Jej ojciec wszedł do pokoju z tacą. Obserwowała go spod przymrużonych rzęs. Jakoś nie miała ochoty na przesłuchanie. Nie będzie się spowiadała z tego co robiła poprzedniego dnia i dlaczego znalazła się na cmentarzu. Kazimierz odstawił tacę i powiedział:
- Wiem, że jesteś dobrą aktorką, córuś, ale dosyć już tej komedii. Wiem, że nie śpisz. 
Anka odegrała scenę przebudzenia. Otworzyła oczy, przeciągnęła się i i wymamrotała:
- O, tatuś. Mówiłeś coś? Która może być godzina? Przespałam śniadanie?
- Tak się składa, że śniadanie przyniosłem ci do łóżka. 
- Dzięki, ale nie jestem...
- Jesteś. Jesteś. - przerwał jej Kazimierz - Musisz być bardzo głodna.
Anka usiadła na łóżku, obejmując rękami kolana. 
- Aha - dodał Kazimierz - Jeśli chodzi o wczorajszy dzień to nie musisz nic mówić. Chyba, że będziesz chciała. Zawsze możesz do mnie przyjść z każdym problemem.Możesz na mnie liczyć. Pamiętaj o tym. 
Pocałował Ankę w policzek. Wychodząc, obejrzał się w drzwiach. 
- Zjedz śniadanie. Twoja matka kazała mi się tobą opiekować. 
- Dobrze, tato. Jesteś kochany. - Anka pomachała ręką swojemu ojcu , który nareszcie wyszedł z pokoju.
Anka sięgnęła po telefon komórkowy.Włączyła go. Miała  trzydzieści nieodebranych połączeń. Ulka musiała się o nią bardzo niepokoić. Komórka rozdzwoniła się ponownie.
- Anka? No nareszcie! - rozległ się piskliwy, pełen ulgi głos jej najlepszej przyjaciółki - To ja! Ula!
- Któżby inny.
- Gdzie byłaś? Gdzie jesteś? Martwiłam się o ciebie. 
- Wyluzuj, Ula. Jestem u ojca. Wszystko gra.
- Jesteś u ojca? A ja myślałam, że coś ci się stało! Opowiadaj co się z tobą działo!
- Spotkałam Pawła i powiedziałam mu żeby spadał. Po drodze spotkałam ojca i teraz jestem tutaj.
- Powiedziałaś Pawłowi żeby spadał?!
- Tak, Ulka! Nie drzyj się tak.
- Ale... dlaczego?
- Dlaczego? Ty mi się pytasz dlaczego? - w głosie Anki zabrzmiał gorycz - Co on sobie myśli? Nie załatwi tej sprawy jakimś bukietem kwiatów!
- To nie byle jaki bukiet kwiatów! Czerwone róże symbolizują wieczną miłość! On cię kocha, Anka!
- Kocha! Gdyby mnie naprawdę kochał nie zrobiłby mi takiego świństwa!
Ulka nie znalazła na to odpowiedzi.
- Jesteś tam, Ula?
Odpowiedzi nie było. Komórka Anki padła. Dopiero po chwieli Anka uświadomiła sobie, że Ula powiedziała coś dziwnego.