wtorek, 30 września 2014

Rozdział 25. Jeden moment.



Minęły 4 miesiące. Co może się wydarzyć w ciągu 4 miesięcy? Nic albo wszystko. Dla Anki Szostakowskiej zmieniło się bardzo wiele. Ona i Paweł rozstali się definitywnie w pokojowych warunkach i zgodnie stwierdzili, że nie sensu tego dłużej ciągnąć. Ich związek wypalił się. Już dawno stał się fikcją. Anka i Paweł ustalili wspólnie, że synka będzie wychowywała ona sama, a Paweł będzie płacił alimenty na dziecko. Obiecała mu,  że nie będzie utrudniać kontaktów z ojcem. Mały Kuba powinien mieć tatusia ( przynajmniej częściowo).Tak więc Anka nie musiała się niczym martwić. Siedziała właśnie z Ulką, Darkiem i Blanką przy stole i paplała wesoło:
- Jestem za młoda na to aby być mamusią Boże! Jaki ja mam wielki brzuch! Będę nieco stukniętą mamusią. Zjadłabym... nie uwierzycie... ogórka kiszonego. Czy to normalny objaw? 
Dziecko miało przyjść na świat już za dwa miesiące i podekscytowana mama nie umiała myśleć o niczym innym niż o swoim maleństwu. Blanka parsknęła śmiechem. 
- Anka, ja się boję - wyznała zdenerwowana Ulka - Ty będziesz krzyczeć, a ja będę zmuszona trzymać cię za rękę. A może jednak... Urwała, widząc jakie mordercze spojrzenie rzuciła jej przyjaciółka. Umilkła. 
- Boże, co ci jest?! - wrzasnęła Blanka.
- Nie wiem co się dzieje! - gorączkowała się Ulka - Przecież miała termin dopiero za dwa miesiące więc...
Wyglądało na to, że dziecko bardzo chciało przyjść na świat już, zaraz w tym momencie. Anka została zawieziona do najbliższego szpitala przez Darka, który był po prostu kłębkiem nerwów, ale szczęśliwie nie udało mu się zabić po drodze przyszłej mamy i jej przyjaciółki ( Blanka została w domu).Darek czekał na korytarzu paląc jednego papierosa za drugim. Ten cały stresujący poród nie był na jego nerwy. Ulka nie zostawiła jednak przyjaciółki samej i przez cały czas trzymała ją za rękę. 
- Przyj! - krzyczała razem z nią. Jesteś dzielna, staruszko. Wszystko będzie dobrze - zapewniała ją dodając jej w ten sposób otuchy. 
Puściła rękę najlepszej przyjaciółki kiedy lekarz przyjmujący poród powiedział:
- Jeszcze trochę. Widać już główkę. 
Wtedy właśnie pojawił się Paweł. Ulka zadzwoniła po niego w samochodzie. Natychmiast odsunęła się, a  Paweł spojrzał na wykrzywioną bólem twarz dziewczyny, która była dla niego wszystkim. Dopiero teraz kiedy usiadł na brzegu jej łóżka i ścisnął ją mocno za rękę uświadomił to sobie z całą stanowczością. Anka krzyczała. Poród okazał się dla niej niełatwym przeżyciem. Po ostatnim nadludzkim wysiłku jaki się zdobyła zdopingowana przez Ulkę i Pawła, szpital rozdarł krzyk noworodka. Lekarz przeciął pępowinę i zabrał dziecko, które było wcześniakiem. Mimo tego okazało się, że wszystko jest z nim w porządku i godzinę później Anka mogła nareszcie zobaczyć swojego Kubusia. Uśmiechnęła się do niego przez łzy, które zalśniły nagle w jej ciepłych brązowych oczach. Paweł nie opuścił ukochanej przez cały czas. Sam miał mokre oczy chociaż był twardym facetem. Rozpromieniona Ulka pobiegła przekazać Darkowi, który ciągle czekał na korytarzu. radosną nowinę. Tymczasem Paweł pocalował Ankę spontanicznie bez zastanowienia w usta. Para została wyrwana z długiego namiętnego pocałunku przez płacz dziecka które zmieniło wszystko.Paweł wziął swojego syna na ręce i uśmiechnął się do swojej dziewczyny. 
- Jest podobny do ciebie - powiedziała Pawłowi Anka, nie odrywając od niego wzroku. 
- Ma twoje oczy - odszepnął Paweł. 
- Paweł, obiecaj mi... - zaczęła Anka.
- Ci... - położył palec na jej wargach - Już nigdy was nie zostawię. Nigdy.

czwartek, 25 września 2014

Rozdział 24. Pierwszy dzwonek.


Piosenka umilająca czytanie : )Wiem, że raczej nie pasuje do rozdziału, ale jest mega : )  Jak się skończy, włączcie jeszcze raz.Słucham jej przez cały czas ; ) Wiem również, że główną  bohaterką mojego opowiadania jest Anka Szostakowska, ale tym razem postanowiłam napisać coś  o Blance. Przepraszam was, kochani... Naprawdę! Zdaję sobie sprawę z tego, że strasznie zaniedbałam tego bloga, ale obiecuję teraz regularnie coś pisać i wstawiać. No to pozostaje mi tylko życzyć, mam nadzieję, miłej lektury!!! : )  Szczerze mówiąc, jestem bardzo ciekawa waszych opinii dotyczących tego rozdziału. Walcie prosto z mostu : ) Chcę znać wasze szczere opinie i czekam na wasze komentarze! A tak z innej beczki to kto się wybiera na "Miasto 44" ? : ) Pamiętajcie : byle do piątku : ) Ciekawe jak Blanka wyglądałaby w różowych włosach. W serialu oglądaliśmy ją jako blondynkę : ) Nie wiem kiedy ukaże się następny rozdział. To zależy od liczby komentarzy, które motywują mnie zawsze do działąnia i szybkiego wstawiania rozdziałów.


Rozdział 24. 
Pierwszy dzwonek. 


Ósma piętnaście. Już dawno było po pierwszym w tym roku szkolnym dzwonku. Za zamkniętymi drzwiami klasa maturalna miała pierwszą w tym roku szkolnym lekcję czyli niezbyt lubianą matematykę. Nienaturalna cisza i pustka wypełniała liceum jakiegoś dawno zapomnianego patrona. Już niedługo miało się to zmienić. Za pół godziny miała się skończyć pierwsza lekcja, a uczniowie, jak zwykle, powinni się pośpiesznie wysypać z klas aby wypełnić ogromny budynek nieludzkim hałasem.Blanka miała chandrę - gigant. Nie mogła się zdecydować na to aby wejść do klasy. Pamiętała dzień, w którym zaczynała uczęszczać do swojego starego liceum. Czuła się w nim obco i nieprzyjemnie. Wiadomo. Nowa szkoła. Nowa klasa. Nowi nauczyciele. Oczywiście znalazła w niej paczkę oddanych, niezastąpionych przyjaciółek, które pomogły jej oswoić się z nowym miejscem oraz szkolnymi niepowodzeniami. No, ale kto jej zagwarantuje, że w tej szkole będzie tak samo? A co jeśli nikt jej nie polubi? W jej nowej klasie wszyscy się znają, a ona nie zna nikogo. Blanka czuła się tak samo jak tamtego dnia czyli jak mała, bezbronna dziewczynka. Siedziała na schodach obok drzwi do sali matematycznej i wciąż nie mogła się zdecydować na to aby wejść do klasy. Musiała to zrobić, ale nie była w stanie.I kiedy tak żuła gumę i postanowiła, że przeczeka gdzieś te 20 minut matmy, które jej zostało, usłyszała za sobą czyiś głos. Dziewczyna zerwała się na równe nogi, porwała swój plecak wypełniony książkami i zeszytami i już miała wejść do klasy kiedy głos zawołał:
- Chwileczkę, moja panno. Dlaczego nie jesteś w klasie? 
Właścicielka głosu okazała się kobietą. Była gruba i nieciekawa. To wszystko co dało się o niej powiedzieć. Blanka już otwierała usta, ale kobieta odezwała się pierwsza ostrym nieprzyjemnym tonem:
- Marsz do klasy!
Odczekała aż Blanka otworzy drzwi klasy i odeszła. A tymczasem Blanka weszła do pomieszczenia i zamknęła za sobą drzwi. Odetchnęła z ulgą. Oczywiście jej nagłe wejście nie zostało niezauważone przez uczniów, którzy oderwali głowy od tablicy i wlepili w nią swoje ciekawskie oczy, ale starszy siwy, niegroźny mężczyzna zdawał się go nie zauważać. Nadal kreślił kredą jakieś niezrozumiałe obliczenia na tablicy i namiętnie tłumaczył coś znudzonym, niezbyt zaciekawionym uczniom. Blanka usiadła w ostatniej, wolnej ławce i wypakowała z plecaka książkę do matmy, piórnik oraz różowy zeszyt z napisem " I love you" na okładce, starając się nie robić zbyt wiele hałasu. Wepchnęła słuchawki w uszy i oparła głowę na ręce. "Jeszcze tylko 20 minut - myślała ponuro - Boże jak mi się chce spać!"Nie wiedząc jak i kiedy, odpłynęła w sen. Śniło jej się morze. Jeszcze niedawno mogła wsłuchiwać  się w jego szum. Była wolna.Gdzie się podziały te beztroskie, niekończące się wakacje? Cudownie było stać na brzegu i pozwalać falom morskim obmywać stopy, czuć chłodny wiatr 
Bałtyku we włosach a potem wskakiwać do wody i pływać, pływać, pływać...Boże! Ta cała Anka Szostakowska krzyczy coś do niej, wymachując rękami i żywo gestykulując. Niech się odczepi. A poza tym jej słoa i tak zagłusza wiatr. Chwileczkę. To wcale nie wiatr i nie Anka Szostakowska... "Gdzie ja jestem? - pomyślała Blanka - O Boże! Musiałam przysnąć."Istotnie. Zasnęła. Wszyscy się na nią gapili. Na ich twarzach malowało się rozbawienie i coś jeszcze. Czyżby to była sympatia? Zanim zdążyła się nad tym zastanowić nauczyciel matematyki powiedział coś cichym, jadowitym głosem. Klasa natychmiast umilkła. Ucichły szepty, ludzie przestali się śmiać. Utkwili posłusznie oczy w swoim nauczycielu, który nie musiał nawet podnosić głosu aby w klasie zapanowała cisza. Nie był z tych, którzy dają sobie w kaszę dmuchać, a to się czuło. 
- Może panna... - zaczął.
- Blanka - podpowiedziała mu wyraźnie przestraszona i skruszona Blanka. Sama nie rozpoznała swojego głosu. Zabrzmiał słabo i nienaturalnie.
- Wstań jak do ciebie mówię - cichy i spokojny głos nauczyciela ociekał jadem - Nazwisko! - wrzasnął i uderzył pięścią w swoje biurko aż wszyscy podskoczyli. 
- Nowakowska. * 
- Wstań, dziewczyno! - wrzasnął matematyk. 
Blanka wzdrygnęła się, słysząc ten władczy ton, ale posłusznie wstała. 
- Jak ty wyglądasz? 
Blankę zatkało. Co za stary, obleśny dziad! Co go to obchodzi? Ma 18 - naście lat i to jej sprawa jak wygląda. I co? Może  zaraz każe jej stanąć w kącie? OK! Spóźniła się na tę jego głupią lekcję i zasnęła w środku jego wykładu, ale co go to obchodzi jak wygląda? Cała klasa ponownie utkwiła wzrok w dziewczynie, która miała na sobie poszarpane, podziurawione jeansy i bluzkę odsłaniającą płaski brzuch. Prawdziwą sensację wzbudziły jednak jej różowe włosy. Blanka już od dawna marzyła o tym aby zmienić kolor  swoich włosów i  w te wakacje to marzenie nareszcie się spełniło. Już otworzyła usta żeby powiedzieć temu facetowi co o nim myśli , a nie był to nic miłego, kiedy nauczyciel odezwał się pierwszy:
- Po lekcji zgłosisz się do dyrektorki. Brak mi już cierpliwości moja panno. Niedosyć że
się spóźniłaś to jeszcze śpisz na mojej lekcji. Przychodzisz do szkoły rozebrana i... te twoje włosy. - w tym miejscu nauczyciel wzdrygnął się. 
Zapadła mrożąca krew w żyłach cisza. Z niemal każdego miejsca w klasie trafiały ją współczujące spojrzenia. Kilka osób wpatrywało się z napięciem w nauczyciela w oczekiwaniu na wybuch. 
- A teraz nasza klasowa piękność przyjdzie do tablicy. 
Blance nawet do głowy nie przyszło aby go nie posłuchać. Wstała i ruszyła do tablicy wolnym chwiejnym krokiem. Potknęła się o czyiś plecak i przewróciła się. Klasa wybuchnęła śmiechem. Blanka podniosła się z podłogi i podeszła do tablicy. 
"Ja pierdolę! - pomyślała - Tylko mnie coś takiego mogło się przytrafić."
- Ile mam czekać? Wylicz mi to zadanie, dziewczyno! - matematyk wyglądał na wyprowadzonego z równowagi.
Blanka chwyciła w drżącą dłoń kredę ale nie potrafiła obliczyć tego zadania. Nauczyciel uśmiechał się złośliwie. 
- Siadaj. Jedynka. - rzucił krótko.
Blanka posłała mu mściwe spojrzenie, ale on w ogóle się tym nie przejął. Dzwonek, który zabrzmiał wkrótce jeszcze nigdy nie okazał się dla niej takim wybawieniem. Pozbierała szybko swoje rzeczy i wybiegła z klasy. 

niedziela, 21 września 2014

Informacja.

Cześć : ) Przede wszystkim chciałabym was przeprosić za zaległości jakie narobiłam sobie na waszych blogach.To karygodne i nigdy więcej się nie powtórzy! Ale chciałabym was również poprosić o wsparcie. Jeśli uważacie, że powinnam nadal pisać i dodawać kolejne rozdziały napiszcie mi o tym pod tą notką. Chciałabym zobaczyć ilu was jest i czy mam dla kogo pisać : ) Kochani, nie mam weny. Nic na to nie poradzę. Gdyby Polsat zdecydował się na kontynuację tego wspaniałego serialu jakim był serial "To nie koniec świata" moja wena na pewno by do mnie wróciła, ale niestety... Raczej się nie zanosi żeby kiedykolwiek doczekaliśmy się kontynuacji. Nie mam weny i nie mam pojęcia czy jest sens aby pisać dalej. A wy jak uważacie? Mam kontynuować to opowiadanie? Czekam na wasze wsparcie i wszystkie wasze opinie. Buziaki! 

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 23. "Gość w dom - Bóg w dom".

Rozdział jest bardziej odważny niż zwykle więc czytacie go na własną odpowiedzialność jeśli nie macie 18-stu lat. Pisząc ten rozdział myślałam o Lenie, Mukao i Wladzikkku, które znam od niedawna, ale już zdążyłam bardzo polubić ♥ Ten rozdział jest dla ciebie, Mukao, Lena i Wladzikkk! ♥ Chciałam po prostu napisać coś innego niż zwykle, ale oczywiście przyjmę wszystkie negatywne uwagi i konstruktywną krytykę! No to już nie zanudzam :) A tą piosenkę wstawiłam aby się lepiej wam czytało. Słucham jej teraz bez przerwy ( podobnie jak pewne dziewczyny z fanklubcichociemni.pl)



Darek nie pojechał nad morze z określonego powodu. Paweł był po prostu wrakiem człowieka więc Dareczek musiał ratować kumpla. Pewnego dnia kawaler Anuszkiewicz zjawił się w warsztacie samochodowym przyjaciela i poprosił o nocleg. Darek bez namysłu przenocował go u siebie na zapleczu,a  gdy Ulka wyjechała zabrał go do domu, ponieważ wessał z mlekiem matki znane, ludowe przysłowie"Gość w dom  - Bóg w dom". Wkrótce miał jednak pożałować swojej gościnności. Wracał skonany z roboty i łapał się za głowę. W domu czekał na niego jeden wielki syf. Wszędzie walały się brudne ciuchy i puszki po piwie , a w powietrzu unosił się papierosowy dym. Paweł kompletnie się załamał. Jeszcze był w stanie znieść tą sytuację, ale kiedy pewnego dnia wszedł do swojej sypialni, zwabiony tam dziwnymi odgłosami, zupełnie nie wiedział jak ma się zachować. Zastał Pawła w swoim łóżku, które dzielił z Ulką, z jakąś gołą panienką. Ogromnie się wkurwił. Nazywajmy rzeczy po imieniu. Kazał się tej lasce wynosić, ale ona się tym kompletnie nie przejęła. Boże! Gdyby się Ulka o tym dowiedziała! Gdyby się dowiedziała o tym Anka! Przecież Paweł zrobił to z dziwką. Uprawiał seks ze zwykłą kurwą. Była zupełnie naga. Rzucił w nią czymś co leżało na podłodze i wyglądało jak biustonosz. Paweł wynurzył się spod kołdry i wybełkotał coś niezrozumiałego. Oczywiście był pijany. Miał głupi, obleśny uśmiech na twarzy. Tymczasem ta suka podeszła do niego. Zbliżyła się do niego na niebezpieczną odległość i położyła mu palec na wargach. Była piękna chociaż miała rozmazaną, czerwoną szminkę na twarzy i rozczochrane włosy. Prostytutka dobrze wiedziała co się dzieje w jego głowie. 
- Mogę być dzika, namiętna,pociągająca... Jaka tylko zechcesz - szepnęła mu w ucho prawie niedosłyszalnie.
Pocałowała go w usta, a on rozmazał jej jeszcze bardziej szminkę i potargał za włosy. 
- Spierdalaj, szmato.
Ona tylko roześmiała się kpiąco. Pocałowała go raz i drugi, a on oddawał jej pocałunki i zanurzał ręce w jej blond włosach, ale kiedy wyciągnęła mu portfel z kieszeni jeansów i zaczęła ściągać mu koszulę, odepchnął ją dość mocno. 
- Jeszcze tutaj jesteś? - jej namiętne pocałunki wciąż paliły jego usta żywym ogniem. 
- Twoja żona się o niczym nie dowie, kochasiu, ale może pójdziey do innego pokoju , bo ten pan będzie nam przeszkadzać. 
Zawahał się, ale oparł się tej pokusie. Zlekceważył ją. Ona zaczęła zbierać swoje rzeczy i wyszła z pokoju kompletnie naga jakby wcale to jej nie obchodziło. Życie przecież kosztuje. Liczą się przede wszystkim pieniądze. No nie? Darek, używając siły, zabrał Pawła do łazienki gdzie zawlókł go pod prysznic i katował zimnymi strugami lodowatej wody aż drżący z zimna i oszołomiony Paweł nie odzyskał przytomności. Ulka i Anka miały wrócić za 3 dni. 

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 22. Nieoczekiwany wyjazd.

Zupełnie niespodziewanie Anka wpadła na pomysł aby udać się nad morze, które przyzywało ją do siebie już od dłuższego czasu. Ulka i Blanka postanowiły jej towarzyszyć. Anka naturalnie powiedziała, że Blanka jest za młoda i niedoświadczona aby móc jechać z nimi, ale argumenty Blanki, że ma już skończone osiemnaście lat, a poza tym ma już dosyć zabitej deskami Białej Podlaskiej ostatecznie przesądziły sprawę. Blanka zrewanżowała się oczywiście, wyrażając swoje wątpliwości czy przyszła mama wytrzyma taką długą podróż i czy przypadkiem nie zwymiotuje na kogoś z pasażerów pociągu, którym zamierzały pojechać, ale rozwścieczona panna Szostakowska krzyknęła, że nawet jeśli przypadkiem tak się stanie to mały Kubuś pooddycha sobie morskim, orzeźwiającym, pełnym jodu powietrzem. 
- Ale nie powinnaś go narażać na takie niedogodności podróży! - krzyknęła z rozpędu Blanka - Zaraz... Chwileczkę. CO?! - wrzasnęła zszokowana.
- Przestań krzyczeć, bo przestraszysz mojego chłopca. Małego Kubusia. 
Anka pogładziła się po brzuchu z macierzyńską czułością, uśmiechając się na widok pełnych niedowierzania min swojej najlepszej przyjaciółki i jej pasierbicy. 
Skończyło się na tym, że wszystkie trzy, nieco rozgniewane i zdenerwowane, znalazły się nad morzem. W czasie podróży Anka była zła na Blankę i Pawła, a poza tym faktycznie bała się, że zaraz zwymiotuje albo zemdleje, Blanka była wściekła na Ankę, a Ulka na Darka, który uparł się, że z nimi nie pojedzie. Dziewczynom wrócił jednak dobry humor i radość życia kiedy znalazły się nad morzem. Blanka nawet znalazła sobie sympatię. Miał na imię Maciek i miał błękitne oczy, w których można było zatonąć. W końcu nastąpił ten długo oczekiwany moment - pocałunek Blanki i Maćka. Oboje byli nad morzem. Stali na brzegu. Fale obmywały ich stopy. Blanka miała zamknięte oczy i wsłuchiwała się w szum morskich fal, które rozbijały się o brzeg. Nagle jego twarz znalazła się blisko jej twarzy,a ich usta złączyły się. To było takie magiczne i niespodziewane! Blanka czuła, że nigdy nie wyrzuci tych chwil z serca. 

niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 21. Oczy pełne łez.


Rozdział 21. 
Oczy pełne łez. 

Stali tak na chodniku, wpatrując się w swoje twarze. W brązowych oczach Anki ukazały się łzy. 

- Paweł... - szepnęła, ale zamknął jej usta pocałunkami. 
- Nie uciekniesz? - zapytał po dłuższej chwili.
Roześmiała się. Nie odpowiedziała, ale przecież to nie było potrzebne. Paweł  nie mógł w to uwierzyć. To było coś niesamowitego. Nie tylko ich usta, ale również serca stopiły się w jedną całość. Był takim głupcem! Zmarnował tyle czasu. I to po co? Myślał, że ułoży sobie życie z innymi dziewczynami, ale przecież zarówno Kamila jak i Monika okazały się jedna wielką pomyłką.  To z Anią chciał spędzić resztę życia. 
- Może pójdziemy na kawę? 
- Tak - odpowiedziała, patrząc mu w oczy - Mamy sobie wiele do powiedzenia.
Poszli na kawę. Zajęli miejsca przy stoliku. Oprócz nich znajdowała się tylko tutaj matka z dzieckiem i jakaś całująca się para. Widać nie było to zbyt często odwiedzane miejsce. Do ich stolika podeszła kelnerka i zapytała ponuro:
- Co podać ? Zdecydowali się już państwo?
- Dwie filiżanki kawy - mruknął Paweł. 
- Dla mnie szklanka wody - powiedziała Anka.
Kelnerka odeszła nieśpiesznym krokiem, a tymczasem między dwojgiem młodych ludzi zapadła niezręczna cisza.Mieli sobie tyle do powiedzenia, ale żadne z nich nie wiedziało jak zacząć. 
- Jak tam Monika? - przerwała ciszę Anka.
- To już skończone. Nie chcę znać tej kobiety. Jakby na  potwierdzenie tych słów, odezwała się komórka Pawła. Przyszedł esemes od Moniki. 
"Paweł, to już skończone. Wybrałeś ją. Rozumiem to i wybaczam ci. Nie mogłeś postąpić inaczej. Zaczyna się dla nas nowe życie. Zaczynam wszystko do nowa w Anglii. Nie ma sensu wracać do tego co było. Bądź szczęśliwy. "
Ulżyło mu. Może lepiej, że tak się stało? Monika jest młodą, piękną kobietą. Na pewno znajdzie sobie kogoś w Anglii. Widocznie tak chciał los. Paweł spojrzał w oczy Anki. Już nie płakała.Chciał chwycić ja za rękę, ale wzięła dłoń ze stołu. Podeszła kelnerka niosąc na tacy ich zamówienia. 
- A jak tam Janusz? - zapytał Paweł.
"A co jeśli..." - pomyślał z przestrachem, nie pozwalając jednak tej myśli uformować się do końca. 
- Nic - odrzekła szczerze - Tak sobie po prostu palnęłam bez zastanowienia. On nie jest moim chłopakiem.Chyba nie muszę ci przypominać, że kiedyś zwiałam mu sprzed ołtarza. 
- Anka... - szepnął Paweł.
- Wiem co chcesz mi powiedzieć - przerwała mu - To nie jest jednak takie proste. Zbyt wiele razy mnie zraniłeś. To skomplikowane. 
- Wcale nie! - zaprotestował Paweł Czy nie moglibyśmy zacząć wszystkiego do nowa? Zamknąć tamten rozdział i... 
- Nie! - krzyknęła Anka tak głośno, że niewielka publiczność wlepiła w nich oczy. 
Ujął jej dłoń, ale Anka wyrwała mu się. Zerwała się na równe nogi. 
- Dlaczego? - zapytał zrozpaczony.
- Bo jestem z tobą w ciąży, idioto! - zawołała Anka i wybiegła na zewnątrz, płacząc. 
"Boże! Co ona powiedziała? To niemożliwe!
Czując na sobie spojrzenia wszystkich obecnych, rzucił pieniądze na stolik i rzucił się w pogoń za ukochaną.Zdenerwowany i zrozpaczony, szukał wzrokiem swojej damy serca, ale nigdzie jej nie było.  

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 20. Ucieczka.

Rozdział 20.
Ucieczka.

Wybrali się do kina na "Kamienie na szaniec". Ona i Janusz. Film wzruszył Ankę do łez. Sama nie wiedząc kiedy, złożyła głowę na ramieniu Janusza. Wyszła z sali zadumana i bardzo poruszona losami Rudego, Zośki i Alka. Przypomniała sobie, że kiedy miała naście lat czytała z wypiekami na twarzy książkę Aleksandra Kamińskiego. W filmie pominięto niestety całkowicie postać Alka, który był jednym z głównych bohaterów książki "Kamienie na szaniec", ale losy Rudego i Zośki opisano nie gorzej niż w powieści. Jacy dzielni i odważni byli wtedy ci cudowni ludzie! Anka przypomniała sobie scenę z filmu, w której Rudy był torturowany i nic nie powiedział. Kiedy film się skończył  zaczęła bić żarliwie i mocno brawo. Zresztą wszyscy klaskali. Cała sala. Wyszli z kina, trzymając się za ręce. Janusz gadał coś bez ładu i składu, ale zamyślona panna Szostakowska wcale go nie słuchała. I nagle usłyszała słodki, dziewczęcy głosik:
- Ania! Jaka miła niespodzianka!
To była Monika czyli nowa dziewczyna Pawła. Tuż obok niej stał największy wróg Anki czyli Paweł, który rzucał podejrzliwe i wrogie spojrzenia na Janusza. Nasi czytelnicy dobrze wiedzą, że Janusz jest byłym narzeczonym panny Szostakowskiej, który o mało co nie został jej mężem więc Paweł ma chyba prawo aby czuć się zagrożonym. Monika również zwróciła uwagę na Janusza i powiedziała:
- Może nas przedstawisz swojemu przyjacielowi, Aniu? 
Anka nienawidziła w tym momencie Moniki, która zabrała jej Pawła, a co gorsze wyglądała jak modelka albo aktorka. Może dlatego odpowiedziała, rzucając Monice niechętne, pełne lodowatej wyższości spojrzenie:
- To jest mój chłopak. Jesteśmy razem. Prawda, Januszku? 
- Anula... Moja gwiazdeczko na niebie! - krzyknął Janusz i złożył na jej ustach zwycięski, długo wyczekiwany pocałunek. 
Anka wyrwała się Januszowi, ledwo powstrzymując się żeby nie trzasnąć go z całej siły w twarz. Monika wyglądała tak jakby ucieszyła się z tak niespodziewanego obrotu wydarzeń. Paweł natomiast całkowicie stracił nad sobą panowanie. Rzucił się na Janusza i zaczął go okładać pięściami. Wkrótce Janusz leżał na chodniku, jęcząc z bólu. Gdyby nie Anka i Monika, które odciągnęły go od pokonanego Janusza, nie wiadomo jakby się to skończyło. Skończyło się jednak...  romantyczną sceną. Zupełnie jak w kiepskim, nudnym filmie. Przynajmniej tak to ujęła w myślach zrozpaczona Monika. Przyjechała do Białej Podlaskiej, mając nadzieję, że jednak uda się jej ocalić to co było między nią i Pawłem. Wiedziała, że go tu znajdzie. Paweł ją przeprosił, zapewnił, że nic nie czuje do swojej byłej dziewczyny i nie odpowiada za to co mówi po pijaku i zaprosił do kina na na film "Gwiazd naszych wina" opowiadający o pięknej i romantycznej miłości, która jest  w stanie pokonać nawet śmierć, a teraz? Przekreślił wszystko co było między nimi! Monika nie mogła ruszyć się z miejsca. Nie była w stanie ruszyć się z miejsca. Wpatrywała się w Pawła i Ankę, którzy stali na chodniku i całowali się namiętnie. Wybuchnęła płaczem. Rzuciła jeszcze jedno spojrzenie na całującą się parę, która nie mogła się od siebie odkleić i na wściekłego Janusza, który zbierał się z chodnika, otrzepując ubranie, a potem odwróciła się i pobiegła przed siebie jakby chciała uciec od przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. 




wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 19. Nie wracajmy do tego co było.

Każdy chyba zna powiedzenie "Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki". Anka miała się już wkrótce o tym przekonać. Na razie nie miała jednak o niczym pojęcia. Szykowała się na imprezę - niespodziankę, o której dowiedziała się odpowiednio wcześniej. Podekscytowana Ulka wbiegła do jej pokoju i oznajmiła, że zaraz zjawi się tutaj kilku ludzi. 
- Co? Gdzie? - zdenerwowała się natychmiast Anka
- Leć się szykować!  - krzyknęła Ula - Masz godzinę żeby zrobić z siebie boginię seksu. Robimy domówkę na cześć przyszłej mamy. Będziesz się dobrze bawić. Zobaczysz. 
Anka rzeczywiście bawiła się wspaniale. Była gwiazdą tego wieczoru. Wciągu godziny udało się jej przeobrazić, jak to ujęła Ula, w "boginię seksu". Wyglądała bardzo ładnie. Miała na sobie nową, czerwoną sukienkę odsłaniającą gołe ramiona. Uczesana w wytworny kok, uśmiechała się trochę niepewnie, ale jej uśmiech wyraźnie ją zdobił. Była rozchwytywana przez chłopaków. Każdy chciał z nią zatańczyć. Głośna muzyka oraz mnóstwo znanych i nieznanych twarzy sprawiło, że po raz pierwszy od wielu dni zapomniała o tym, że jest panną z dzieckiem. Ani razu nie pomyślała o Pawle. W końcu opadła jednak z sił i zaczęła się przeciskać przez tłum żeby czegoś się napić. Wpadła niechcący na jakiegoś mężczyznę. 
- Ups... Przepraszam... - powiedziała.
Chciała odejść, ale facet chwycił ją za rękę. 
- Anka! To naprawdę ty?! - usiłował przekrzyczeć głośną muzykę.
O Boże. Janusz. Jej były narzeczony. O mało co za niego nie wyszła. Zwiała mu sprzed ołtarza. Dopiero w dniu ślubu, w kościele, uświadomiła sobie, że nie może za niego wyjść, że go nie kocha... 
- Zatańczymy? - zapytał Janusz tak głośno, że obejrzało się za nimi kilku ludzi. 
Anka roześmiała się i powiedziała, że bardzo chętnie. Janusz nie był najlepszym tancerzem, ale głupio było jej odmówić. Kiedy skończyła się piosenka, a zaczęła się kolejna, Anka oznajmiła, że nie ma siły już tańczyć. Janusz chwycił ją za rękę i pociągnął do wyjścia. Wymknęli się niepostrzeżenie z domu. Anka odetchnęła świeżym powietrzem. Janusz zaproponował jej krótki spacerek, a ona... się zgodziła. 

niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 18. Wszystko skończone.

Monika cały dzień spędziła  na pakowaniu. Jeszcze dzisiaj miała samolot. Pawła nie było w domu. Nie wrócił na noc. Martwiła się o niego, ale pomyślała, że to dobrze, bo na pewno potrzebuje trochę czasu żeby ochłonąć. Oboje tego potrzebowali. Szczerze mówiąc, ona wciąż nie mogła się pozbierać po tej okropnej awanturze jaką jej urządził Paweł. Krzyczał, że jeśli ona wyjedzie może już więcej tutaj nie wracać, że nie chce jej znać... Monika nie mogła wykrztusić z siebie ani słowa. Łzy spływały po jej policzkach, niszcząc perfekcyjny makijaż. Nie spodziewała się, że jej chłopak tak zareaguje. Myślała, że się ucieszy. Powie, że rzuca wszystko dla niej i wyjeżdża razem z nią. Zrozumiałaby na pewno gdyby chciał zostać w Polsce. Przecież mogliby komunikować się przez telefon i internet. Rok rozłąki nie zaszkodziłby ich związkowi! Nie spodziewała się, że Paweł wybiegnie wściekły z mieszkania, trzaskając drzwiami. Około piętnastej walizki Moniki były już spakowane, a sama Monika gotowa do drogi. Dziewczyna zerknęła na zegarek. Przecież zaraz spóźni się na samolot! A Pawła wciąż nie ma... Nie może pojechać na lotnisko bez pożegnania. O piętnastej trzydzieści wrócił nareszcie jej chłopak. Monika rzuciła się mu w ramiona.
- Paweł, przepraszam cię. Tak bardzo cię kocham. Jeśli zechcesz zostanę - szepnęła. 
Odsunął ją niecierpliwie i wymamrotał coś niezrozumiałego. Musiał oprzeć się o ścianę żeby nie upaść. 
- O Boże!  - krzyknęła Monika - Ty jesteś kompletnie pijany!
 Jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie. Niewiele myśląc, podeszła do niego i chwyciła go za rękę. 
- Chodź... - powiedziała - Położysz się do łóżka i na pewno wytrzeźwiejesz. 
Wyrwał się jej. Odepchnął tak mocno, że niemal upadła. Zaśmiał się głupio i wybełkotał: 
- Zostaw... Zostaw mnie. Nie chcę cię znać. Nie kocham cię. 
Monika była wstrząśnięta. Łzy były tuż - tuż. Pod powiekami. 
- Och... - powiedziała - Jesteś kompletnie pijany. Nie wiesz co mówisz. 
- Wcale, że nie. Nigdy jeszcze nie byłem tak trzeźwy. Nie kocham cię. Wszystko... Absolutnie wszystko między nami skończone. 
W pięknych oczach Moniki ukazały się łzy. W ciszy, która zapadła,  Paweł wymamrotał coś niezrozumiałego. Monika zrozumiała jednak ogólny sens słów. 
- Kocham... Anię... - wybełkotał Paweł. 

sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 17. Odbicie w lustrze.

- Kochanie! - krzyknęła Monika już od progu - Jesteś? 
Zrzuciła, z ulgą, szpilki i umieściła na wieszaku swoją nową, czarną kurteczkę, którą ostatnio wypatrzyła na zakupach ze swoją przyjaciółką, a potem na bosaka ruszyła w głąb mieszkania. Zajrzała najpierw do łazienki gdzie przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Spoglądała na nią młoda, piękna kobieta ubrana w niebieski sweterek i krótką, białą spódniczkę. Zadowolona ze swojego wyglądu, poprawiła jeszcze makijaż i uczesanie. Pawła znalazła oczywiście na kanapie przed telewizorem. Siedział na kanapie, jadł chipsy, pił coca - colę i jak zwykle oglądał jakiś głupi mecz. Wkurzyła się, jak zwykle, ale nie do tego stopnia żeby nie uwiesić mu się na szyi i nie zasypać go namiętnymi pocałunkami co bez namysłu uczyniła. Wzięła do ręki pilota i wyłączyła telewizor. Zanim jednak jej ukochany zdążył wyrazić sprzeciw, powiedziała poważnie:
- Mam ci coś ważnego do zakomunikowania i chcę żeby nic nas nie rozpraszało, kochanie.
- No co tam u ciebie słychać, kotku? - zainteresował się nareszcie Paweł.
- A co u ciebie?  - zapytała - Gdzie byłeś? 
Paweł wyraźnie się zmieszał. Miał się przyznać, że spacerował ze swoją byłą po lesie?
- E... Wiesz co... Nieważne. Opowiadaj co u ciebie. Wszystko gra? 
- Jak najbardziej - ożywiła się Monika - Wyjeżdżam. Do Anglii. na cały rok, a potem się zobaczy czy zostanę dłużej. Będę kelnerką. Załatwiła mi to moja przyjaciółka. Znam biegle angielski, a mieszkać oczywiście będę z kumpelą, która wyjechała z Polski rok temu i nieźle się tam urządziła. Anglia to co innego niż Polska. Tam wszystko jest piękne i nowoczesne. Mam już dosyć tej śmierdzącej Warszawy i pracy za chujowe pieniądze, którą mi załatwił ojciec - mówiła z przejęciem. 
Zagryzła swoje piękne, lepiące się od czerwonej szminki usta i spojrzała z zastanowieniem na swojego chłopaka.
- Nie cieszysz się - odgadła, obciągając niebieski sweterek.

czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 16.Telefon.

Rozdział 16. 
Telefon.

- Nie wierzę, że dałam ci się namówić. Kto normalny przygotowuje sałatkę żeby później ją schrupać jak królik? No kto? - mówiła Anka do Ulki, miażdżąc marchewkę na drobną papkę używając w tym celu noża.

- Blanka na przykład - powiedziała Ula, krojąc ser w drobną kostkę - Zapomniałaś, że ona jest wegetarianką? 
- To dziecko mnie przeraża. W jej wieku najważniejsze jest przecież mięso, które powoduje rozwój dziecka i zapewnia mu zdrowie. 
- Ale Blanka odżywia się zdrowo - zapewniła ją Ula - Sałatka to samo zdrowie. Powinnaś z niej wziąć przykład. Jesteś przecież w ciąży. 
- Ile razy mam ci powtarzać, że ciąża to nie choroba?  - zdenerwowała się przyszła mama - A propos Blanki... Kiedy ona wyjeżdża? 
- Nie wyjeżdża wcale. Zostaje z nami. Koniec tematu. Załatwiłam już wszystko z jej mamą i nie widzę przeszkód. Klasę maturalną ukończy tutaj. Do szkoły ma przecież niedaleko i ...
Nie dokończyła, ponieważ Blanka z okrzykiem "Aaaaa!" rzuciła się jej w ramiona. Podczas gdy pasierbica i macocha obejmowały się i czyniły ogólnie nieludzki wrzask, Anka wydawała się ich nie słyszeć. 
"Dlaczego ja się tak nim przejmuję? - myślała - Przecież on nie obchodzi mnie wcale"
Istotnie. Paweł okazał się jedną wielką pomyłką. Podczas ich ostatniego spotkania, kiedy odszukał ją w lesie, zaproponował żeby zostali przyjaciółmi. Sądziła, że łączy ich coś ważnego, a on zaproponował jej przyjaźń! Najpierw zdradził ją z Kamilą, a potem zerwał z nią przez esemesa. Niewiele czasu zajęło mu znalezienie sobie kolejnej, naiwnej laski, która była przekonana, że ona i Paweł będą żyli długo i szczęśliwie jak w bajce.Anka dowiedziała się o tym w najbardziej rzeczowy, prozaiczny i okrutny sposób podczas ich ostatniego spotkania. Po prostu zadzwoniła jego komórka. Paweł mruknął jakieś niewyraźne "Przepraszam" i odebrał, a potem odszedł nieco dalej, ale nie tak daleko żeby Anka nie mogła go usłyszeć. 
- No hej, Monika - powiedział. 
"Monika? - zdziwiła się - Czego ona od niego chce?"
Anka zrozumiała wszystko kiedy usłyszała jak Paweł mówi do swojej nowej dziewczyny "Ja też za tobą tęsknię, kochanie".Wściekła, bez słowa wyjaśnienia, ruszyła energicznym krokiem przed siebie. Paweł dogonił ją i zapytał co ją ugryzło. Gdyby spojrzenia mogły zabijać, nieszczęśnik z pewnością padłby trupem.Szosą przejechał samochód i zatrzymał się tuż obok Anki. Ulka. Anka odetchnęła z ulgą. Z samochodu wysiadła jej najlepsza, niezastąpiona przyjaciółka. 
- Wsiadajcie - powiedziała serdecznie - Tak się o was martwiłam. 
- Ten człowiek nigdzie z nami nie jedzie! - krzyknęła Anka i siadła za kółkiem. 
Chcąc nie chcąc, Ulka zajęła miejsce obok kierowcy, zatrzaskując drzwiczki samochodu. Anka ruszyła z piskiem opon, zostawiając gdzieś w tyle Pawła i złudzenia. 
- Hej! Nic ci nie jest? - zapytała  z troską Ulka
-  Może jesteś zmęczona? - zauważyła Blanka - Ja pokroję tę marchewkę, a ty idź odpocząć - zaproponowała przyjaźnie.
- Dzięki - powiedziała Anka ponuro i opuściła kuchnię. 

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 15. Walizka.

Rozdział 15.
Walizka.


Bywa tak, że pozostawiony sam sobie człowiek nie może opędzić się od uporczywych myśli. Blanka poddała się tej szalonej gonitwie nieznośnych myśli, nie próbując nawet z tym walczyć. Miała chandrę. Wchodząc do swojego pokoju, rzuciła się na łóżko w ubraniu i w butach, a potem oddała się ponurym rozmyślaniom. W dniu swoich osiemnastych urodzin wreszcie mogła poczuć się wolna.  Dotarło do niej, że jest już pełnoletnia i może odszukać swojego ojca, nie słuchając tego co ma do powiedzenia w tej sprawie jej matka. Nie wahała się długo. Chciała uniknąć awantury więc spakowała się kiedy jej matki nie było w domu.  Już schodziła z góry, ciągnąc walizkę na kółkach po stopniach kiedy spotkała się twarzą w twarz ze swoją rodzicielką. 

- Cześć, mamo… Ja właśnie…
- Zabraniam ci. 
- Nie możesz mi niczego zabronić! – zaprotestowała Blanka – Mam 18 lat i…
- I co z tego?  Ten człowiek zdradził mnie z jakąś zdzirą. Dlatego nie powiedziałam mu nic o ciąży. Dlaczego tak ci zależy żeby go poznać? 
- Muszę. Mimo wszystko… to mój ojciec. 
Myślała, że matka będzie się sprzeciwiać, krzyczeć, płakać, ale ona powiedziała tylko „Uważaj na siebie, kochanie” i uściskała ją serdecznie. Minęło kilka miesięcy. Blanka zastanawiała się właśnie czy dobrze zrobiła. Owszem. Poznała tatę, który okazał się fajnym facetem. Te kilka miesięcy, które spędziła pod tym dachem były najpiękniejszym okresem w jej życiu. Dostała najpiękniejszy prezent od losu. Ojca. Ale on miał swoją rodzinę. Cudowną narzeczoną – Ulkę, którą Blanka bardzo polubiła. Jej tata na pewno weźmie z nią ślub. Być może będą mieli dzieci. Ona nie chciałaby im przeszkadzać w wiciu wspólnej gniazdka oraz wspólnej przyszłości. No i jest jeszcze matka, która za każdym razem kiedy córka do niej dzwoni  pyta się kiedy Blanka wróci do domu i szkoła, do której nie będzie przecież dojeżdżać z drugiego końca Polski. Trzeba wracać. Trudno.  Zaczęła się pakować. Dobrze, że jest sama w domu. Nie zniosłaby pożegnania z Darkiem i Ulką. Już domykała walizkę i rzucała ostatnie spojrzenie na pokój kiedy do pokoju wbiegła Ula.  Prawdę mówiąc, odebrało jej mowę kiedy ujrzała Blankę.
-  Blanka… - zdołała tylko wykrztusić Ulka. 
- Ula… Ja nie chcę… Nie chcę się wyprowadzać. Kocham ciebie… i… i… Darka – Blanka wybuchnęła płaczem i rzuciła się jej w ramiona.
- Ci… - mówiła Urszula, która sama miała mokre oczy, przyciskając dziewczynę do piersi – Nigdzie nie pojedziesz. My też cię kochamy, Blanka. 

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 14. Słońce wygląda zza chmur.

Usiedli na ścieżce porośniętej trawą. Wiatr zrzucił na nią mnóstwo szyszek. Paweł obejrzał się trwożliwie na boki. Anka prychnęła. 
- Czego chcesz? - powtórzyła - Co ty tutaj robisz? 
- Przyjechałem odwiedzić Ulę i Darka.
O nie. Tylko nie to! Jeśli któreś z nich się wygadało...
- I co? - zapytała niespokojnie.
Ulka nie ucieszyła się na mój widok - rzekł Paweł znudzonym głosem - A Darek nawijał coś o piłce nożnej. Nie wiem dlaczego, ale wszyscy strasznie niepokoili się o ciebie. Powiedzieli mi gdzie jesteś, a ja zaproponowałem im, że cię znajdę. No i znalazłem. Słuchaj, Anka...
- Nie chcę słuchać tego co masz mi do powiedzenia. Nie interesuje mnie to. 
Chciała odejść, ale on zagrodził jej drogę. 
- Przepuść mnie! - krzyknęła.
Paweł był nieugięty. Stał przed nią, z założonymi rękami, blokując jej drogę. Próbowała go odsunąć, ale to nie poskutkowało. 
- Zostańmy przyjaciółmi - rzekł, patrząc Ance wyzywająco w oczy.
Anka poczuła się tak jakby ktoś wbij jej nóż prosto w serce. Przyjaciółmi?! Kochała go. Nad życie. A on?! Najpierw zdradził ją z Kamilą, a potem wykorzystał i zerwał z nią przez esemesa. Nie widziała go od trzech miesięcy, a on teraz zjawia się jak gdyby nigdy nic. Nie obchodziła go ani ona ani wzrastające w niej dziecko. Z iloma dziewczynami zdążył się jeszcze umówić? W jej oczach ukazały się łzy. Nie chciała żeby on je zobaczył. Odwróciła się i pobiegła przed siebie zanim zdążył ją zatrzymać. Wkrótce zniknęła między drzewami. 

Znalazł ją w końcu. Nie usłyszała jego kroków. Obejmowała drzewo. Kiedy się zbliżył usłyszał jej płacz. 
Podszedł do niej na palcach i szepnął:
- Nie płacz, głuptasie. 
Anka odwróciła ku niemu zalaną łzami twarz. W tej samej chwili słońce zdołało przebić się przez chmury. 
- Masz podał jej paczkę chusteczek. 
- Jaki normalny facet nosi chusteczki w kieszeni? - zapytała, starając się żeby jej zabrzmiał tak jak zwykle. 
Nie bardzo jej to wyszło. 
- A kto powiedział, że ja jestem normalny? 
Uśmiechnęła się do niego. Paweł poczuł, że ma nad nią przewagę. Teraz albo nigdy. 
- No to co? Zostaniemy przyjaciółmi? - zapytał, wyciągając ku niej dłoń.
Anka uścisnęła ją, czując się tak jakby jej serce rozleciało się na milion małych kawałeczków. 



piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 13. W sercu lasu.



Oczy miała zamknięte, a jej włosy rozwiewał wiatr. Ten sam wiatr wyzwolił ją, wyrzucając z głowy Anki wszelkie ponure myśli. Serce biło jej trochę zbyt szybko, bo zanim dotarła do lasu przebiegła spory kawałek. Leżała pod zaczarowanymi drzewami, które wprowadzały ją w trans i usypiały... Zasnęła, ukołysana śpiewem ptaków i wiatrem, który poruszał delikatnie gałęziami drzew. Zdążyła jeszcze pomyśleć, że w poprzednim wcieleniu na pewno była elfem, który pokochał las nawet bardziej niż morze rozbijające się o skały. Ktoś pochylał się nad nią. Zamrugała, a potem uszczypnęła się w rękę. Zabolało. Nie to się jej nie podoba. To nie może być prawda. Co on tutaj, do cholery jasnej, robi?! 
- Cześć, śliczna - roześmiał się Paweł. 
Pomógł jej wstać, podając jej dłoń, którą uścisnęła niepewnie. 
- Cześć, stary - powiedziała szorstko, zagłębiając się, rzadko uczęszczaną, porośniętą pokrzywami i jeżynami ścieżką, coraz bardziej w las. 
Szła szybko, chcąc zgubić swojego byłego. Bała się go. Jak dotąd spotykały ją z jego strony same rozczarowania. Nie chciała również żeby dowiedział się o dziecku. Wmawiała sobie, że go nienawidzi, a tak naprawdę nie było dnia żeby o nim nie myślała. O nie! On tutaj jest! Biegnie za nią! Zatrzymała się i wzięła kilka głębokich wdechów. Tylko spokojnie. Wyszła mu na spotkanie. Trzeba to załatwić raz na zawsze. 
- Czego chcesz? - zapytała oschle, odgarniając z czoła kosmyk włosów. 
- Porozmawiajmy! - krzyknął tak, że spłoszył z drzew kilka ptaków. 
- Nie drzyj się tak! - krzyknęła Anka i zaciągnęła go w inną część lasu, w której nie było aż tak wietrznie. 

środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 12. Zachodzące słońce.

Rozdział 12.
Zachodzące słońce.




Anka miała zwyczaj spoglądać w niebo, ale już dawno tego nie robiła. Po prostu nie miała takiej potrzeby. Wypad z Ulką na miasto i wczorajsza wiadomość, która wstrząsnęła całym jej dotychczasowym życiem, sprawiła jednak, że coś zrozumiała. To bez sensu ciągle patrzeć wstecz. Teraz pogłaskała się po brzuchu, wychodząc z domu. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, że bije w niej maleńkie serce dziecka, które miało przyjść na świat już za 6 miesięcy. Jak mogła tego nie zauważyć! Trzeba przyznać, że brzuch się jej ostatnio zaokrąglił, ale myślała, że przytyła kilka kilogramów. Nie mogła sobie też również przypomnieć kiedy dostała ostatnio miesiączkę, ale myślała, że to przez ten ustawiczny stres. Z trudem wymknęła się dziś z domu. Ulka i Darek nie odstępowali jej na krok. Przekrzykiwali się, jedno przez drugie, że się cieszą, że chcą być rodzicami chrzestnymi jej dziecka...

- To już ustalone - wtrąciła się Anka.
- Będę matką chrzestną! - krzyknęła Ulka.
- A ja będę ojcem! - zawołał Darek.
- Co? - wrzasnęła Blanka, która, wchodząc, usłyszała ostatnie słowa swojego ojca - Będę siostrą?!
Zapadło milczenie, a potem...
- Nie - odezwała się przyszła mama.
Na twarzy Blanki pojawił się wyraz bolesnego zawodu.
- To twoje dziecko? - spytała
- Tak - powiedziała Anka - To moje dziecko.
"To jest moje dziecko" - pomyślała Anka i... zemdlała po raz drugi. Dlatego mogła wyjść z domu dopiero wieczorem kiedy Ulka i Darek oraz Blanka, którą tak samo jak jej rodzice zachwyciła wizja maluszka w drodze i nie odstępowała Anki na krok, zakopując przynajmniej na razie topór wojenny, spuścili z niej na chwilę czujny wzrok.  Jej ojciec, Kazimierz, jeszcze o niczym nie wiedział, ponieważ jego córka nie zdążyła mu jeszcze o tym powiedzieć. Teraz potrzebowała spokoju. Trochę się bała, że znów zemdleje, ale przekonywała samą siebie, że czuje się dobrze, a ciąża to przecież nie choroba. Spojrzała w niebo. Jaki zachód! Z rękoma w dżinsach i trawką w zębach, obserwowała, rozżarzone jak węgiel, namiętne jak płomień, słońce - gasnące za horyzontem i rozwiewające się niczym mgła. Wiele już widziało zachodów, ale ten obserwowała tak samo zachwycona odwiecznym pięknem rzeczy niezniszczalnych i nieśmiertelnych. Upojona tym widokiem pomyślała: "Każdy zachód słońca jest inny od wszystkich i niepowtarzalny." Kiedy słońce ostatecznie się wypaliło, jak papieros, Anka zawróciła  w stronę domu, sięgając po... paczkę papierosów. Już wkładała papierosa do ust i szukała po kieszeniach dżinsów zapalniczki, ale przypomniała sobie, że jest przecież w ciąży i nie może zapalić. Zaklęła cicho, a potem  wdeptała w trawę nie tylko tego papierosa, którego miała w ustach, ale całą paczkę. Potem ruszyła powolnym krokiem do domu Uli i Darka. W samą porę, bo jej przyjaciele zaczęli się już o nią poważnie niepokoić.

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 11. Huśtawka.

ROZDZIAŁ 11.
HUŚTAWKA.




Ulka namówiła swoją kumpelę na zakupowe szaleństwo. Bardzo martwiła się zachowaniem Anki, która nie jadła, nie spała i nieustannie miała podkrążone oczy. Postanowiła zatem jakoś rozerwać przyjaciółkę, która wciąż nie mogła pogodzić się z tym, że Paweł z nią zerwał. Wyciągnęła ją więc na miasto. Od godziny chodziły po sklepach. Wreszcie kupiły sobie po porcji truskawkowych lodów, nie mogąc się nacieszyć słońcem, latem i beztroską. Nie potrzebowały słów. Obie wspominały w milczeniu wszystkie te lata, które spędziły razem, żyjąc w zgodzie i wielkiej przyjaźni. Był koniec lipca. Anka przebywała w Białej od trzech miesięcy. Jeśli już mowa o głównej bohaterce opowiadania, poprawił się jej humor na tyle żeby zaproponować swojej przyjaciółce wyścig do placu zabaw, na którym nikogo nie było. Pierwsza dopadła oczywiście do huśtawek panna Szostakowska i usiadła na jednej z nich. Kiedy zziajana Ula, która dostała kolki, z ulga opadła na huśtawkę, ona zapaliła papierosa i wyrzuciła niedopałek na trawę, dla pewności, zadeptując go. Potem pogrążyła się w niewesołych rozmyślaniach. 
- Ej, Szostakowska - roześmiała się Urszula - Nie myśl tyle, bo myśliwym zostaniesz.
Anka milczała, a potem wybuchnęła. 
-Kurczę, całe moje życie to jedna wielka huśtawka.Nic nie jest poukładane i doskonałe. 
- A myślisz, że moje życie jest? Nie! I na tym właśnie polega życie. Gdyby było uporządkowane, zanudziłabyś się na śmierć. I zaczęła się huśtać, wysoko, coraz wyżej, nie zważając na skręcającą się ze śmiechu Ankę. Chodnikiem przeszła grupa ludzi. Wszyscy ze śmiechem pokazywali sobie dwie huśtające się kobiety, bo Anka natychmiast wzięła przykład z Uli. Słońce zaszło i z ciężkich, ołowianych  chmur zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Wkrótce ubrania zaczęły się im lepić do ciała, ale one wciąż huśtały się bardzo wysoko, czując się tak jakby czas nagle się cofnął. 



Było im wspaniale, ale z dnia na dzień zaczęło się wszystko psuć. Mieli dla siebie coraz mniej czasu i mijali się wciąż, wymieniając ze sobą kilka zdawkowych słów i cmokając się w policzek na powitanie i pożegnanie. Monice brakowało tych namiętnych nocy, budzenia się i spoglądania w jego oczy, tych rozbrajających uśmiechów i dowcipów Pawła, wspólnych rozmów o wszystkim czy kolacji przy świecach, ale nic na to nie mogła poradzić. Udało się jej znaleźć ostatnio dobrze płatną pracę i miała na głowie zbyt wiele obowiązków. Przed trzema miesiącami wprowadziła się do mieszkania Pawła. Na początku było im razem cudownie. Dni jednak mijały, a oni zaczęli się kłócić o byle głupstwa. Bolały ją te ciągłe spory, ale nie mogła znieść niektórych przyzwyczajeń Pawła. Ciągle oglądał jakieś mecze i namawiał ją do wspólnego oglądania chociaż wiedział, że ona nie lubi piłki nożnej i ogólnie sportu. Był strasznym bałaganiarzem i wypalał kilka paczek papierosów dziennie. Monika postanowiła zatem nie wychodzić dzisiaj z domu i przygotowała romantyczną kolację przy świecach. 

- To dla ciebie, kochanie - powiedziała, ale nic więcej powiedzieć już nie zdążyła, bo Paweł wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. 
- Chciałbym mieć z tobą dzieci. Syna. Albo córkę. Wszystko mi jedno - powiedział Paweł i złożył na jej ustach pocałunek. 
- Czekaj. To ty chcesz mieć ze mną dzieci? 
- A ty nie? - Paweł zaczął całować ją po szyi.
- Nie lubię dzieci - wyznała Monika.
- Tak - zmartwił się Paweł - nic mi o tym nie wspominałaś.
- Bo nie pytałeś. Hej... Chyba nie gniewasz się na mnie, co?  - Monika zajrzała w jego oczy.
- Ja miałabym się na ciebie gniewać?!
- Para zatonęła w długim, namiętnym pocałunku, ale nie długo dane im było się sobą nacieszyć, bo wkrótce zadzwonił telefon.
- Nie odbieraj - poprosił Paweł.
-Muszę.
Paweł westchnął. Przeczuwał, że dzisiaj nic im nie wyjdzie ze wspólnego wieczoru. Przeczucie go nie omyliło.
- Coś ważnego? - spytał.
- Nie gniewaj się, ale muszę lecieć. Zobaczymy się wkrótce - cmoknął go w policzek i już jej nie było.





Anka zamknęła się w pokoju. Było jej niedobrze. Myślała, że zaraz zemdleje. Tylko spokojnie. Trzeba głęboko oddychać. Boże. Nigdy nie czuła się tak podle. 

- Anka - usłyszała głos swojej przyjaciółki i pukanie do drzwi.
Chciała odpowiedzieć, ale poczuła, że osuwa się na ziemię, ogarnia ją ciemność. Zemdlała. 



niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 10. Monika.



ROZDZIAŁ 10
MONIKA

Była spokojna i opanowana. Jak nigdy. Ściągała ze swojego biurka wszystkie swoje fotografie i pakowała swoje rzeczy do kartonu. Dobrze, że Pawła jeszcze nie ma. Specjalnie przyszła dzisiaj tak wcześnie żeby go nie zastać. Dobrze, że skończy się wreszcie raz na zawsze z tą pracą. Monika i tak nigdy jej nie lubiła. O nie. Nie! Tylko nie to! Paweł już przyszedł. Gdzie się schować, gdzie uciekać? 
- Monika! - krzyknął ucieszony czymś Paweł - Już jesteś? Ty chyba jesteś najbardziej z rannym ptaków jakie... 
- Och... - mina mu zrzedła na widok pakującej się Moniki. 
A ona? Ona milczała, nie przestając wrzucać swoich rzeczy do kartonu.
- Nie odchodź ! - krzyknął rozgorączkowany Paweł. 
Monika znieruchomiała. 
- Muszę. Nie mogłabym tutaj zostać po tym wszystkim. 
- Ale... nic się między nami nie zmieniło.
- Paweł... Wszystko się zmieniło - powiedziała - Masz dziewczynę, a ja straciłam dla ciebie głowę. Nie będę udawała, że wszystko jest okej !
- Mówiłem ci przecież, że to już nieaktualne!
- Nieaktualne?! Ty wciąż ją kochasz!
- Kocham?!  Nienawidzę! Jedyną osobą, bez której nie mogę żyć jesteś ty! Wczoraj coś zrozumiałem. Zakochałem się w tobie! 
- Zostaw to - powiedział. 
Monika zamarła, a on ujął jej twarz w dłonie. A potem całował ją zapamiętale i namiętnie, nie mogąc się opanować ani opamiętać. Nie przerwał nawet wtedy gdy do biura wpadł Aleks, ich przyjaciel, i wybąkał jakieś przeprosiny, uciekając z rechotem jak jakiś diabelny chochlik. Tylko, że odgłos zatrzaskiwanych z impetem drzwi spłoszył Monikę. Paweł chwycił ją za tyłek, ale ona odsunęła się na bezpieczną odległość i powiedziała:
- Ostatecznie mogę być nadal twoją asystentką - uśmiechnęła się. 
- Jesteś najlepszą asystentką jaką kiedykolwiek miałem. 
Zarumieniła się i zaczęła rozpakowywać swoje rzeczy. Paweł wrócił do swoich obowiązków. Trzeba wreszcie wziąć się do pracy. 

No nie. Znowu Ula. Pszczoła. Anka kochała z całego serca swoją przyjaciółkę, ale nie potrzebowała jej w każdym momencie życia. Tymczasem kumpela ciągle zamęczała ją telefonami. I nie tylko ona. Jej ojciec też nie przestawał do niej wydzwaniać. Paweł też nieustannie próbował się z nią skontaktować. No właśnie... Próbował. Ostatni esemes przyszedł do niego wczoraj wieczorem. 

Anka, już wszystko wiem. To nie mogło się udać. Między nami nic już nie ma. Wszystko zgasło i wypaliło się jak papieros. To już jest koniec. Kochałem cię, ale to nie wystarczy. Rozumiem cię. Wyrządziłem ci zbyt wielką krzywdę żebyś mogła mi zaufać. Nie chciałem zrywać z tobą przez esemesa, ale nie odbierasz ode mnie telefonów. Nie zapomnę cię nigdy. Paweł. 

Anka była załamana. Nie spała całą noc. Dusiła się łzami, umierała z rozpaczy. Czuła się tak jakby coś w niej pękło. Chciała biec do niego, rzucić mu się w ramiona, wykrzyczeć całemu światu, że go kocha, ale duma jej na to nie pozwalała. No i jeszcze straciła pracę. Szefowa, podłe babsko, zwolniła ją, krzycząc, że się do tego nie nadaje. Nic nie trzymało już jej w Wawie. Chyba trzeba będzie wrócić do Białej Podlaskiej. Zamieszka tam na stałe. A jeśli chodzi o Pawła to przecież nie jest koniec świata. Jak mawiała Ulka, ilekroć pokłóciła się właśnie z Darkiem, tego kwiatu jest pół światu... W Warszawie nastał nowy dzień. Anka zasnęła, zmęczona płaczem i własnymi dokuczliwymi myślami. 



A Monika i Paweł pili wino i jedli romantyczną kolację przy świecach, którą przygotował Paweł. Z każdym kieliszkiem nastrój był coraz bardziej szampański i rozluźniony. 
- Jesteś naprawdę niezłym kucharzem - powiedziała Monika
- Dzięki.
Zapadło milczenie, a potem...
Nie chcę na ciebie naciskać - zaczął Paweł Jeśli nie jesteś gotowa...Kocham cię i uszanuję twoją decyzję. Chcę ci powiedzieć, że...
- Paweł - przerwała mu - Też tego chcę. Jestem gotowa. Pragnę cię. 

sobota, 31 maja 2014

Rozdział 9. Złudzenie.



ROZDZIAŁ 9

ZŁUDZENIE

 Z perspektywy Pawła...


Kiedy Ania wyszła z biura, Paweł poczuł się tak jakby opuścił swoje ciało i poszybował gdzieś wysoko, ponad śmiercią i czasem, a potem spadł gwałtownie na ziemię - obolały i obumarły. Los zabrał mu wszelkie złudzenia i odarł go z nadziei. Oblał go bezlitośnie kubłem lodowatej wody. Nigdy jeszcze nie czuł się taki zagubiony i samotny. Od tamtej pory nie miał żadnego kontaktu z kobietą, którą kochał. Nie odbierała od niego telefonów ani nie odpisywała na jego esemesy.Nie znał także jej adresu. Nie zastał swojej ukochanej w Białej. U Ulki i Darka też nie. Kazimierz zagroził mu bronią, kiedy go zobaczył, wrzeszcząc do uciekającego Pawła, że skrzywdził jego córkę i mu za to zapłaci. Szukał Anki w Warszawie, ale kiedy pytał o numer pokoju, w którym się zatrzymała, w różnych hotelach odpowiadano mu tylko oschle, że nie udzielają takich informacji osobom nieupoważnionym. Tęsknił za nią. To wszystko. Nie mógł bez niej oddychać. 


 Z perspektywy Moniki...






"Siedzi tam i wzdycha ze sto razy na minutę. Podrywa się na każdy telefon! A co jeśli... jeśli myśli... o niej?!" - zastanawiała się.

Miała dość tego milczenia i tych niewykrzyczanych słów. Oboje unikali siebie nawzajem i nie mogli do siebie trafić. Trzeba będzie wreszcie zamknąć ten rozdział, położyć temu kres. Nie chciała być "tą drugą".Jeśli Paweł nic do niej nie czuje, pragnie to usłyszeć z jego ust. Odejdzie bez żalu. Musi po prostu usłyszeć, że ten pocałunek, który palił ją wciąż żywym ogniem, nic dla niego nie znaczył. Zejdzie mu z  drogi jeśli była dla niego tylko zabawką. 
- Paweł, musimy pogadać! - powiedziała, zagryzając usta.
- Co? - ocknął się - Mówiłaś coś?
- Tak! Musimy porozmawiać!
Paweł westchnął i spojrzał na Monikę. Już wiedziała. W jego spojrzeniu kryło się coś co było zarezerwowane dla innej kobiety. 
- Ty wciąż ja kochasz.
Było to stwierdzenie. Nie pytanie.
W oczach Moniki ukazały się łzy. Otarła je niecierpliwie. 
- To nie mogło się udać - powiedziała łamiącym się głosem - Byłam taka głupia! Nie zapomnę nigdy tego co mi dałeś. 
- Monika... - chwycił ją za rękę.
Wyrwała mu się. 
- Nic nie mów - szepnęła. 
Pocałowała go, delikatnie i zmysłowo, w usta.
- Zawsze będę cię kochać. Bądź szczęśliwy.
Gdy zatrzasnęły się za nią drzwi, Paweł poczuł, że coś utracił. Coś  cennego. Całą siłą woli powstrzymał się żeby za nią nie wybiec.
"Co się ze mną dzieje?" - ukrył twarz w dłoniach.




Z perspektywy Anki...


Słońce wdarło się do jej pokoju. Oślepiło ją. Zasłoniła się kołdrą. Zacisnęła powieki by skraść jeszcze odrobinę snu. Kiedy to się jej nie udało, otworzyła oczy i poleżała jeszcze chwilę, rozpamiętując szczególnie upojne chwile spędzone z Pawłem. Kochała go, ale nie potrafiła zapomnieć ani wybaczyć. Potargana Anka, usiadła na łóżku i zaczęła szukać swoich kapci. Poszukiwanie przerwał jej czyiś telefon. Spojrzała na wyświetlacz. Paweł. Zanim zdążyła zastanowić się czy odebrać, rozłączył się. Uśmiechnęła się. Była bardzo ciekawa tego czy Paweł wie, że ona nie może przestać o nim myśleć.