wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 19. Nie wracajmy do tego co było.

Każdy chyba zna powiedzenie "Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki". Anka miała się już wkrótce o tym przekonać. Na razie nie miała jednak o niczym pojęcia. Szykowała się na imprezę - niespodziankę, o której dowiedziała się odpowiednio wcześniej. Podekscytowana Ulka wbiegła do jej pokoju i oznajmiła, że zaraz zjawi się tutaj kilku ludzi. 
- Co? Gdzie? - zdenerwowała się natychmiast Anka
- Leć się szykować!  - krzyknęła Ula - Masz godzinę żeby zrobić z siebie boginię seksu. Robimy domówkę na cześć przyszłej mamy. Będziesz się dobrze bawić. Zobaczysz. 
Anka rzeczywiście bawiła się wspaniale. Była gwiazdą tego wieczoru. Wciągu godziny udało się jej przeobrazić, jak to ujęła Ula, w "boginię seksu". Wyglądała bardzo ładnie. Miała na sobie nową, czerwoną sukienkę odsłaniającą gołe ramiona. Uczesana w wytworny kok, uśmiechała się trochę niepewnie, ale jej uśmiech wyraźnie ją zdobił. Była rozchwytywana przez chłopaków. Każdy chciał z nią zatańczyć. Głośna muzyka oraz mnóstwo znanych i nieznanych twarzy sprawiło, że po raz pierwszy od wielu dni zapomniała o tym, że jest panną z dzieckiem. Ani razu nie pomyślała o Pawle. W końcu opadła jednak z sił i zaczęła się przeciskać przez tłum żeby czegoś się napić. Wpadła niechcący na jakiegoś mężczyznę. 
- Ups... Przepraszam... - powiedziała.
Chciała odejść, ale facet chwycił ją za rękę. 
- Anka! To naprawdę ty?! - usiłował przekrzyczeć głośną muzykę.
O Boże. Janusz. Jej były narzeczony. O mało co za niego nie wyszła. Zwiała mu sprzed ołtarza. Dopiero w dniu ślubu, w kościele, uświadomiła sobie, że nie może za niego wyjść, że go nie kocha... 
- Zatańczymy? - zapytał Janusz tak głośno, że obejrzało się za nimi kilku ludzi. 
Anka roześmiała się i powiedziała, że bardzo chętnie. Janusz nie był najlepszym tancerzem, ale głupio było jej odmówić. Kiedy skończyła się piosenka, a zaczęła się kolejna, Anka oznajmiła, że nie ma siły już tańczyć. Janusz chwycił ją za rękę i pociągnął do wyjścia. Wymknęli się niepostrzeżenie z domu. Anka odetchnęła świeżym powietrzem. Janusz zaproponował jej krótki spacerek, a ona... się zgodziła. 

niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 18. Wszystko skończone.

Monika cały dzień spędziła  na pakowaniu. Jeszcze dzisiaj miała samolot. Pawła nie było w domu. Nie wrócił na noc. Martwiła się o niego, ale pomyślała, że to dobrze, bo na pewno potrzebuje trochę czasu żeby ochłonąć. Oboje tego potrzebowali. Szczerze mówiąc, ona wciąż nie mogła się pozbierać po tej okropnej awanturze jaką jej urządził Paweł. Krzyczał, że jeśli ona wyjedzie może już więcej tutaj nie wracać, że nie chce jej znać... Monika nie mogła wykrztusić z siebie ani słowa. Łzy spływały po jej policzkach, niszcząc perfekcyjny makijaż. Nie spodziewała się, że jej chłopak tak zareaguje. Myślała, że się ucieszy. Powie, że rzuca wszystko dla niej i wyjeżdża razem z nią. Zrozumiałaby na pewno gdyby chciał zostać w Polsce. Przecież mogliby komunikować się przez telefon i internet. Rok rozłąki nie zaszkodziłby ich związkowi! Nie spodziewała się, że Paweł wybiegnie wściekły z mieszkania, trzaskając drzwiami. Około piętnastej walizki Moniki były już spakowane, a sama Monika gotowa do drogi. Dziewczyna zerknęła na zegarek. Przecież zaraz spóźni się na samolot! A Pawła wciąż nie ma... Nie może pojechać na lotnisko bez pożegnania. O piętnastej trzydzieści wrócił nareszcie jej chłopak. Monika rzuciła się mu w ramiona.
- Paweł, przepraszam cię. Tak bardzo cię kocham. Jeśli zechcesz zostanę - szepnęła. 
Odsunął ją niecierpliwie i wymamrotał coś niezrozumiałego. Musiał oprzeć się o ścianę żeby nie upaść. 
- O Boże!  - krzyknęła Monika - Ty jesteś kompletnie pijany!
 Jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie. Niewiele myśląc, podeszła do niego i chwyciła go za rękę. 
- Chodź... - powiedziała - Położysz się do łóżka i na pewno wytrzeźwiejesz. 
Wyrwał się jej. Odepchnął tak mocno, że niemal upadła. Zaśmiał się głupio i wybełkotał: 
- Zostaw... Zostaw mnie. Nie chcę cię znać. Nie kocham cię. 
Monika była wstrząśnięta. Łzy były tuż - tuż. Pod powiekami. 
- Och... - powiedziała - Jesteś kompletnie pijany. Nie wiesz co mówisz. 
- Wcale, że nie. Nigdy jeszcze nie byłem tak trzeźwy. Nie kocham cię. Wszystko... Absolutnie wszystko między nami skończone. 
W pięknych oczach Moniki ukazały się łzy. W ciszy, która zapadła,  Paweł wymamrotał coś niezrozumiałego. Monika zrozumiała jednak ogólny sens słów. 
- Kocham... Anię... - wybełkotał Paweł. 

sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 17. Odbicie w lustrze.

- Kochanie! - krzyknęła Monika już od progu - Jesteś? 
Zrzuciła, z ulgą, szpilki i umieściła na wieszaku swoją nową, czarną kurteczkę, którą ostatnio wypatrzyła na zakupach ze swoją przyjaciółką, a potem na bosaka ruszyła w głąb mieszkania. Zajrzała najpierw do łazienki gdzie przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Spoglądała na nią młoda, piękna kobieta ubrana w niebieski sweterek i krótką, białą spódniczkę. Zadowolona ze swojego wyglądu, poprawiła jeszcze makijaż i uczesanie. Pawła znalazła oczywiście na kanapie przed telewizorem. Siedział na kanapie, jadł chipsy, pił coca - colę i jak zwykle oglądał jakiś głupi mecz. Wkurzyła się, jak zwykle, ale nie do tego stopnia żeby nie uwiesić mu się na szyi i nie zasypać go namiętnymi pocałunkami co bez namysłu uczyniła. Wzięła do ręki pilota i wyłączyła telewizor. Zanim jednak jej ukochany zdążył wyrazić sprzeciw, powiedziała poważnie:
- Mam ci coś ważnego do zakomunikowania i chcę żeby nic nas nie rozpraszało, kochanie.
- No co tam u ciebie słychać, kotku? - zainteresował się nareszcie Paweł.
- A co u ciebie?  - zapytała - Gdzie byłeś? 
Paweł wyraźnie się zmieszał. Miał się przyznać, że spacerował ze swoją byłą po lesie?
- E... Wiesz co... Nieważne. Opowiadaj co u ciebie. Wszystko gra? 
- Jak najbardziej - ożywiła się Monika - Wyjeżdżam. Do Anglii. na cały rok, a potem się zobaczy czy zostanę dłużej. Będę kelnerką. Załatwiła mi to moja przyjaciółka. Znam biegle angielski, a mieszkać oczywiście będę z kumpelą, która wyjechała z Polski rok temu i nieźle się tam urządziła. Anglia to co innego niż Polska. Tam wszystko jest piękne i nowoczesne. Mam już dosyć tej śmierdzącej Warszawy i pracy za chujowe pieniądze, którą mi załatwił ojciec - mówiła z przejęciem. 
Zagryzła swoje piękne, lepiące się od czerwonej szminki usta i spojrzała z zastanowieniem na swojego chłopaka.
- Nie cieszysz się - odgadła, obciągając niebieski sweterek.

czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 16.Telefon.

Rozdział 16. 
Telefon.

- Nie wierzę, że dałam ci się namówić. Kto normalny przygotowuje sałatkę żeby później ją schrupać jak królik? No kto? - mówiła Anka do Ulki, miażdżąc marchewkę na drobną papkę używając w tym celu noża.

- Blanka na przykład - powiedziała Ula, krojąc ser w drobną kostkę - Zapomniałaś, że ona jest wegetarianką? 
- To dziecko mnie przeraża. W jej wieku najważniejsze jest przecież mięso, które powoduje rozwój dziecka i zapewnia mu zdrowie. 
- Ale Blanka odżywia się zdrowo - zapewniła ją Ula - Sałatka to samo zdrowie. Powinnaś z niej wziąć przykład. Jesteś przecież w ciąży. 
- Ile razy mam ci powtarzać, że ciąża to nie choroba?  - zdenerwowała się przyszła mama - A propos Blanki... Kiedy ona wyjeżdża? 
- Nie wyjeżdża wcale. Zostaje z nami. Koniec tematu. Załatwiłam już wszystko z jej mamą i nie widzę przeszkód. Klasę maturalną ukończy tutaj. Do szkoły ma przecież niedaleko i ...
Nie dokończyła, ponieważ Blanka z okrzykiem "Aaaaa!" rzuciła się jej w ramiona. Podczas gdy pasierbica i macocha obejmowały się i czyniły ogólnie nieludzki wrzask, Anka wydawała się ich nie słyszeć. 
"Dlaczego ja się tak nim przejmuję? - myślała - Przecież on nie obchodzi mnie wcale"
Istotnie. Paweł okazał się jedną wielką pomyłką. Podczas ich ostatniego spotkania, kiedy odszukał ją w lesie, zaproponował żeby zostali przyjaciółmi. Sądziła, że łączy ich coś ważnego, a on zaproponował jej przyjaźń! Najpierw zdradził ją z Kamilą, a potem zerwał z nią przez esemesa. Niewiele czasu zajęło mu znalezienie sobie kolejnej, naiwnej laski, która była przekonana, że ona i Paweł będą żyli długo i szczęśliwie jak w bajce.Anka dowiedziała się o tym w najbardziej rzeczowy, prozaiczny i okrutny sposób podczas ich ostatniego spotkania. Po prostu zadzwoniła jego komórka. Paweł mruknął jakieś niewyraźne "Przepraszam" i odebrał, a potem odszedł nieco dalej, ale nie tak daleko żeby Anka nie mogła go usłyszeć. 
- No hej, Monika - powiedział. 
"Monika? - zdziwiła się - Czego ona od niego chce?"
Anka zrozumiała wszystko kiedy usłyszała jak Paweł mówi do swojej nowej dziewczyny "Ja też za tobą tęsknię, kochanie".Wściekła, bez słowa wyjaśnienia, ruszyła energicznym krokiem przed siebie. Paweł dogonił ją i zapytał co ją ugryzło. Gdyby spojrzenia mogły zabijać, nieszczęśnik z pewnością padłby trupem.Szosą przejechał samochód i zatrzymał się tuż obok Anki. Ulka. Anka odetchnęła z ulgą. Z samochodu wysiadła jej najlepsza, niezastąpiona przyjaciółka. 
- Wsiadajcie - powiedziała serdecznie - Tak się o was martwiłam. 
- Ten człowiek nigdzie z nami nie jedzie! - krzyknęła Anka i siadła za kółkiem. 
Chcąc nie chcąc, Ulka zajęła miejsce obok kierowcy, zatrzaskując drzwiczki samochodu. Anka ruszyła z piskiem opon, zostawiając gdzieś w tyle Pawła i złudzenia. 
- Hej! Nic ci nie jest? - zapytała  z troską Ulka
-  Może jesteś zmęczona? - zauważyła Blanka - Ja pokroję tę marchewkę, a ty idź odpocząć - zaproponowała przyjaźnie.
- Dzięki - powiedziała Anka ponuro i opuściła kuchnię. 

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 15. Walizka.

Rozdział 15.
Walizka.


Bywa tak, że pozostawiony sam sobie człowiek nie może opędzić się od uporczywych myśli. Blanka poddała się tej szalonej gonitwie nieznośnych myśli, nie próbując nawet z tym walczyć. Miała chandrę. Wchodząc do swojego pokoju, rzuciła się na łóżko w ubraniu i w butach, a potem oddała się ponurym rozmyślaniom. W dniu swoich osiemnastych urodzin wreszcie mogła poczuć się wolna.  Dotarło do niej, że jest już pełnoletnia i może odszukać swojego ojca, nie słuchając tego co ma do powiedzenia w tej sprawie jej matka. Nie wahała się długo. Chciała uniknąć awantury więc spakowała się kiedy jej matki nie było w domu.  Już schodziła z góry, ciągnąc walizkę na kółkach po stopniach kiedy spotkała się twarzą w twarz ze swoją rodzicielką. 

- Cześć, mamo… Ja właśnie…
- Zabraniam ci. 
- Nie możesz mi niczego zabronić! – zaprotestowała Blanka – Mam 18 lat i…
- I co z tego?  Ten człowiek zdradził mnie z jakąś zdzirą. Dlatego nie powiedziałam mu nic o ciąży. Dlaczego tak ci zależy żeby go poznać? 
- Muszę. Mimo wszystko… to mój ojciec. 
Myślała, że matka będzie się sprzeciwiać, krzyczeć, płakać, ale ona powiedziała tylko „Uważaj na siebie, kochanie” i uściskała ją serdecznie. Minęło kilka miesięcy. Blanka zastanawiała się właśnie czy dobrze zrobiła. Owszem. Poznała tatę, który okazał się fajnym facetem. Te kilka miesięcy, które spędziła pod tym dachem były najpiękniejszym okresem w jej życiu. Dostała najpiękniejszy prezent od losu. Ojca. Ale on miał swoją rodzinę. Cudowną narzeczoną – Ulkę, którą Blanka bardzo polubiła. Jej tata na pewno weźmie z nią ślub. Być może będą mieli dzieci. Ona nie chciałaby im przeszkadzać w wiciu wspólnej gniazdka oraz wspólnej przyszłości. No i jest jeszcze matka, która za każdym razem kiedy córka do niej dzwoni  pyta się kiedy Blanka wróci do domu i szkoła, do której nie będzie przecież dojeżdżać z drugiego końca Polski. Trzeba wracać. Trudno.  Zaczęła się pakować. Dobrze, że jest sama w domu. Nie zniosłaby pożegnania z Darkiem i Ulką. Już domykała walizkę i rzucała ostatnie spojrzenie na pokój kiedy do pokoju wbiegła Ula.  Prawdę mówiąc, odebrało jej mowę kiedy ujrzała Blankę.
-  Blanka… - zdołała tylko wykrztusić Ulka. 
- Ula… Ja nie chcę… Nie chcę się wyprowadzać. Kocham ciebie… i… i… Darka – Blanka wybuchnęła płaczem i rzuciła się jej w ramiona.
- Ci… - mówiła Urszula, która sama miała mokre oczy, przyciskając dziewczynę do piersi – Nigdzie nie pojedziesz. My też cię kochamy, Blanka.